niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 9.

/Oczami Harrego/:
     Włączyłem radio i spojrzałem na Kate. Zmieniała kanały, aż w końcu wybrała ten, na którym leciał zespół Imagine Dragons. Uśmiechnąłem się do niej, ale w środku się denerwowałem. I nie chodzi o to, że stresowałem się naszą randką, o ile można tak to nazwać, ale tym, że ktoś nam przeszkodzi. I mimo, że wyglądała jak zwykle ślicznie, to było mi smutno. Spodziewała się tego, więc nie założyła jakiejś fajnej sukienki, w które stroją się dziewczyny. A tak chciałem zobaczyć jej nogi.
- Co się tak cieszysz? - wyrwała mnie nagle z myśli.
- Tak poprostu - odparłem i spojrzałem na jej wzorzyste spodnie.
- Gdzie je kupiłaś?
- Nie pamiętam. Pewnie je dostałam. O tak, na urodziny, to było napewno na urodziny.
     Nawet nie byliśmy w połowie drogi, gdy trafiliśmy na korek. I wtedy się zaczęło. Do samochodu podeszły trzy dziewczyny i zapukały niepewnie w szybę. Uśmiechały się uroczo i machały mi, czekając aż otworzę okno.
     Zrobiłem sobie z nimi zdjęcia i póki staliśmy w tamtym miejscu rozmawialiśmy. Kate też się włączyła i wcale nie wyglądała na zdenerwowaną. Wręcz przeciwnie - to ona czasem ciągnęła rozmowę. Jednak miałem już dość. Co chwilę ktoś nas wołał, pukał w szybę, chciał zdjęcia. W ten sposób nigdy nie dojechalibyśmy na miejsce.
- Harry, uśmiechnij się - położyła rękę na moim ramieniu, co mnie troszkę uspokoiło.
     Kąciki moich ust się uniosły, nie wiem czy dlatego, że chciała, czy dlatego, że to zrobiła. Czułem się lepiej wiedząc, że jej to nie irytowało. Kiedy byłem z Taylor czy Kendall one wytrzymywały, ale do czasu. Potem robiły się marudne.
     Uratował nas korek, a raczej jego koniec. Jechaliśmy już normalnie i po chwili wysiedliśmy z auta.
- Gdzie teraz? - spytała, rozglądając się.
- Będziemy musieli iść kawałek - powiedziałem, patrząc na przechodniów, których uwagę zwróciłem.
- Nic nie szkodzi.
Próbowaliśmy rozmawiać, ale często nam ktoś przerywał, a wtedy zaczynała się śmiać, wiedząc, że zaczyna mi to trochę przeszkadzać. Ale fani to fani. Zawsze mam i zawsze będę miał dla nich czas. Żeby zrobić sobie choć z nimi zdjęcie. Nagle zadzwonił jej telefon.
- Halo? Umm...zgadłaś, jeszcze nie.
- Mógłbyś objąć moją córkę? - spytał jakiś mężczyzna, trzymając w ręku telefon.
Zrobiłem to o co poprosił i wymieniłem nawet kilka zdań z dziewczyną, a raczej dziewczynką, bo ileż mogła mieć lat? 12?
     Kiedy robiłem sobie zdjęcie z jakimś chłopakiem, spojrzałem na Kate. Stała nadal i rozmawiała, patrząc na mnie i się śmiejąc. Kiedy nasz wzrok się spotkał, odwróciła głowę z uśmiechem. "Jest taka urocza, a ja zamiast ją zabrać w końcu na tą randkę, to co chwilę się zatrzymuję i robię zdjęcia" pomyślałem.
- Wiesz co, Harry? - zaczęła, kiedy już szliśmy spokojniejszą ulicą.
- Hm?
- Zazdroszczę Ci - powiedziała i odwróciła głowę w moją stronę.
- Czego? Tego, że nie mogę nawet spokojnie przejść przez ulicę? - spytałem i aż się wystraszyłem, bo ton, którego użyłem, mógł ją trochę zniechęcić do rozmowy.
- Nie, choć coś w tym jest - zaśmiała się - ale za to potrafisz uszczęśliwić kogoś tylko jednym zdjęciem.
- Tak, masz rację...
- Ile dziennie robisz sobie takich zdjęć?
- Um nie wiem... ze sto... może ponad.
- Ja nie potrafię uszczęśliwić nawet trzech osób.
- Ale uszczęśliwiasz mnie, a to jest dla mnie najważniejsze - powiedziałem, a ona się zaśmiała.
- Nie wiedziałam, że aż taki z Ciebie egoista.
- Nie jestem egoistą - zaprzeczyłem szybko.
- No przecież wiem, jesteś kochany - trąciła mnie lekko, a ponieważ  byłem roztargniony, potknąłem się.
Zaczęliśmy się śmiać i po chwili znów złapałem ją na tym, jak odwraca wzrok, kiedy na nią patrzę. "Droczysz się ze mną?"
     Rozmawialiśmy wciąż o niczym i nawet o tym nie myśląc, dotknąłem jej dłoni od wewnętrznej strony, jakbym chciał ją chwycić za rękę. Ona odsunęła ją jednak, a po chwili zrobiła się czerwona. Poczułem się strasznie głupio i tak się zdenerwowałem, że zacząłem jej opowiadać żarty typu "Puk puk. Kto tam?". A ona udawała, że ją śmieszą.
- To tu...
- Styles!
Obejrzałem się i dostrzegłem grupę moich znajomych. "No świetnie".
- Cześć Harry - zaczęli się ze mną witać.
- Siema, stary.
- Hej, co wy tu robicie? - spytała Anastasia, jedna z moich koleżanek.
- Umm przyszliśmy... - zastanowiłem się chwilę i wymyśliłem odpowiedź - na pizzę.
- Mieliśmy być większym gronem, ale nas wystawili i udali się na imprezę, do tego znanego klubu. Wy nie idziecie?
Spojrzałem na Kate, która przysunęła się ku mnie i poczułem się lżej, wiedząc, że mam u niej wsparcie. Albo była jakimś medium i domyślała się wszystkiego, albo nie potrafiłem skrywać emocji.
- Miranda nas namawiała, ale rozmyśliliśmy się - odparła Cara, która się uśmiechnęła.
Spojrzałem na Katie i ledwo powstrzymałem się od śmiechu. Wiem, że jest jej fanką. Ma w telefonie mnóstwo jej zdjęć i często czyta o niej w necie. Dlatego w jej oczach zauważyłem pewne zaskoczenie.
     Przedstawiłem ją każdemu z moich znajomych i po dłużącej się dla mnie rozmowie, pchnąłem ją lekko w kierunku wejścia do pewnej z kawiarenek na tej ulicy.
- Hej, a może zjemy z wami?
- Skoro, mieliście zamiar wyjść większą paczką, to nie będziemy przeszkadzać - dodał Nev.
Wziąłem głęboki oddech i postanowiłem ich poinformować, że zmieniliśmy plany, gdy Adriana podeszła do Kate.
- Będziesz miała coś przeciwko?
- Nie, wręcz przeciwnie - odparła z uśmiechem, patrząc na mnie, po czym spuściła głowę.
- W takim razie chodźmy!

/Oczami Kate/:
     Trochę się wstydziłam jego znajomych i czułam się skrępowana, bo widziałam ich po raz pierwszy, ale panowała między nimi przyjazna atmosfera i to dało się poczuć. Niestety ludzie i paparazzi zauważali nas teraz jeszcze bardziej i nie dało się już w żaden sposób tego uniknąć. Widziałam minę Harrego. Był zły sam na siebie i miałam wrażenie, że zaciska nawet pięści, ale mimo to potrafił doskonale udawać, że pasuje mu ten pomysł. Był cały czas blisko mnie, żebym nie czuła się sama w tym małym 'tłumie', ale unikał mojego wzroku, co oziębiło nieco sytuację. Było mu przykro przez co mi - także.
     Weszliśmy do jakiejś pizzerii i poczułam jak oczy ludzi skierowane są na nas. Poszliśmy w głąb lokalu i usiadłam, dosłownie pchnięta, między dwoma dziewczynami. Zajęliśmy duży okrągły stolik z kanapą wokół. Spojrzałam na Harrego. Siedział po drugiej stronie stołu, a obok niego Nick Grimshaw. Nie lubiłam go i czułam się głupio, gdy na mnie patrzył lub uśmiechał się do mnie.
- Co pijecie? - spytał jakiś chłopak i wszyscy zaczęli się przekrzykiwać.
- A Ty? - spytała siedząca obok mnie blondynka.
- Sok - odpowiedziałam cicho.
- Pomarańczowy?
- Mhm - kiwnęłam głową i odsunęłam się lekko, bo zaczynało mi się robić ciasno. To był zdecydowanie za mały stolik jak dla tylu osób.
     Przyglądając się grupce, zauważyłam, że Harry i Nick rozmawiają ściszonymi głosami.
- Stary, co Ty robisz.
- To moja wina? Musieliście się akurat tutaj kręcić? - spytał z pretensją chłopak, o kręconych włosach.
- Tak wyszło. Ale to też twoja wina. Czemu nie dałeś mi jakiegoś znaku?
- Znaku?
- Wymyśliłbym coś, zabrałbym ich gdzieś.
Harry rozłożył bezradnie ręce i położył je na stole.
- Przecież wiem, że Ci się podoba - zaczął szeptać Nick - ładna, pewnie fajna dziewczyna, a musi się tu z nami teraz kisić.
     Nie wiem czy to możliwe, ale moje zdanie o Nicku zmieniło się o 180 stopni. Uśmiechnęłam się, kiedy to mówił. Brałam go za aroganckiego, pewnego siebie kolesia, który za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę, ale napewno się myliłam skoro Styles uważał go za przyjaciela. Poczułam się trochę jak te pokemony, które oceniają każdego człowieka po tym co się o nich słyszy i mówi.

     Było już ciemno i zapewne późno. Tak jak wcześniej dawało się wytrzymać, tak teraz chciało mi się płakać. Harry wypił chyba dwa lub trzy drinki i totalnie rozbawiony rozprawiał z koleżkami. A ja siedziałam między jego koleżankami i musiałam słuchać wszystkiego, o czym mówiły. Od ścisku robiło mi się niedobrze, a od podniesionych głosów bolała mnie głowa.
     - Przepraszam - powiedziałam i podniosłam się z siedzenia, przerywając tym rozmowę dziewczyn.
Wzięłam torebkę i zaczęłam się przepychać między kolanami pozostałych, a stołem.
- Gdzie idziesz? - spytał ktoś, a ja nawet nie wiedziałam kto.
- Do łazienki.
     Udałam się prędko do pomieszczenia, w którym wreszcie poczułam, że mogę oddychać. Weszłam do jednej z kabin i usiadłam na zamkniętej desce. Moje oczy się zaszkliły, a ja tylko brałam głębokie w dechy, żeby nie pozwolić łzom popłynąć. Po skorzystaniu z toalety umyłam ręce i przeczesałam włosy.
-  Miało być tak miło - szepnęłam do siebie ze złością i w tej samej chwili po moim policzku spłynęła łza.
     Wzięłam chusteczkę i wytarłam mokre oczy. "Dobrze, że Victoria kupiła przez przypadek wodoodporny tusz" pomyślałam. Spojrzałam na ekran telefonu i zauważyłam, że wysłała mi smsa o treści "Jak tam? :)", ale nie chciało mi się już odpisywać. Zresztą - ona pewnie świetnie się bawi na imprezie z chłopakami.
- Dobry wieczór. Chciałabym zamówić taksówkę.
W tej chwili uświadomiłam sobie, że nie wiem nawet gdzie jestem. Zawiesiłam połączenie i szybko sprawdziłam w nawigacji telefonu. Wreszcie mi się na coś przydała ta funkcja. Podałam adres mężczyźnie i rozłączyłam się.
Siedziałam na białym blacie między dwoma umywalkami i czekałam. Uchyliłam lekko drzwi i zauważyłam samochód czekający na mnie. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, po czym wyszłam z łazienki. Zatrzymałam się przed drzwiami na zewnątrz i cofnęłam się do stolika.
- Przepraszam...- powiedziałam, ale nikt mnie nie zauważył.
Zdenerwowana podniosłam głos.
- Ej!
Blondynka, obok której wcześniej siedziałam, spojrzała na mnie zdziwiona.
- Mogłabyś mi podać moją bluzę? - spytałam, nachylając się, by usłyszała. Nie miałam ochoty zdzierać gardła.
- Proszę - podała mi ją - Idziesz już?
- Tak.
- Czekaj! - zatrzymała mnie, łapiąc za ramię - A Hazza?
Spojrzałam na niego. Opowiadał pozostałym jakiś kawał.
- Powiedz mu, że się źle czułam.
- Masz jak wrócić? Może pójdę z Tobą, skoro Ci niedobrze.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło, w wyrazie wdzięczności za troskę.
- Nie trzeba, dam sobie radę sama.
- W takim razie do zobaczenia - powiedziała i patrząc nadal na mnie, włączyła się do słuchania dowcipów.
     Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Wsiadłam do samochodu i rozluźniłam się, a przynajmniej spróbowałam to zrobić.

- Niech mnie pan tu wysadzi, dobrze?
- Jak sobie pani życzy.
Zapłaciłam należącą mu się kwotę i wyszłam na małą uliczkę. Do domu było już blisko, dlatego postanowiłam się przejśc. Było cicho, mimo że była dopiero 21:36. Szłam bardzo powoli. Można by rzec, że praktycznie ruszałam się jak żółw, nabierając i zachwycając się wciąż świeżym powietrzem. Stanęłam przy bramce, która po chwili się otworzyła i wyjęłam z kieszeni klucze. Weszłam do domu i rzuciłam rzeczy na szafkę. Popatrzyłam na kuchenny zegarek. Wskazywał 22:13.
- A niech cię szlak trafi Styles!

     Siedziałam na parapecie i z głową opartą o szybę okna, wpatrywałam się w przestrzeń za oknem i nuciłam jakieś piosenki. Prawy rękaw był mokry od łez, które nim wycierałam. Było mi przykro. Zawsze to ja byłam ta, która się niczym nie przejmowała i dzielnie znosiła to, jak ją traktowało życie. A teraz byłam w pustym domu, bo zachciało mi się wyjść gdzieś z Harrym. Harry Styles. "Uroczy chłopak"
- Szczególnie jak opowiada te swoje żenujące żarty - zaśmiałam się sama do siebie, kpiąc z niego.
     Wystraszyłam się ogromnie, gdy usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają.
- Halo! Kate? Jesteś?
Zaglądnęła do salonu i zatrzymała się.
- Co się stało?
- Nic właśnie się nie stało - odparłam.
- Miałaś do mnie napisać albo zadzwonić jak coś - zaczęła, rozbierając się. Przeszła przez salon i usiadła obok mnie - Co jest.
- Nic - wzruszyłam ramionami.
- To co robisz w domu?
- To chyba też mój dom prawda? Czy nie? - warknęłam.
Przechyliła głowę, patrząc na mnie i odsunęła się trochę.
- Trudna jesteś - powiedziała i wstała.
- Nie gorsza niż ty.
Stała przez kilka chwil w bezruchu i zauważyłam jak zaczynają jej się trząść dłonie. Zignorowała to, co powiedziałam i w jaki sposób to zrobiłam i przeszła do kuchni. Wyciągnęła z szafki dwa kubki i postawiła je na stole, po czym jeden z nich przewrócił się, pchnięty niechcący jej ręką.
- Zimne czy ciepłe? - spytała drżącym głosem.
- Ciepłe - odparłam - Czemu nie jesteś na imprezie?
- Harry do mnie dzwonił... - powiedziała cicho - Nie chciałam, żebyś była sama.
     Obserwowałam ją, jak wsypuje kakao i miałam wyrzuty sumienia. Warczałam na nią i patrzyłam, jakby zrobiła mi krzywdę, a ją przecież można tak łatwo zranić. Walnęłam się ręką w czoło i poczułam znów złość, ale tym razem na siebie.
     Wzięła do ręki kubki i przyniosła je na parapet. Usiadła na podłodze na dywanie i oparła się o stolik. Trwałyśmy w ciszy, która pierwszy raz stała się dla mnie niezręczna. Vicki upiła łyk kakao i podniosła wzrok z miękkiego dywanu na mnie.
- Wiesz, Katie, to nie wina Harrego, że przerwali wam jego znajomi - powiedziała delikatnie, jakby spodziewała się zaraz mojego wybuchu.
Westchnęłam i poczułam znów to głupie uczucie kiedy jednocześnie czujesz gniew i chce Ci się płakać.
- To nawet nie chodzi o to, że nam przerwali, oboje się tego obawialiśmy i wiedzieliśmy, że to prawdopodobne, że ktoś to zrobi.
Napiłam się łyka ciepłego napoju.
- Wiesz, co mnie wkurzyło? Że siedziałam tam z nimi i nawet nie zwracał na mnie uwagi. Oni wszyscy rozmawiali i śmiali się, a ja nie miałam co robić. W dodatku musiałam zwracać się do każdego 'ej', bo nawet nie mogłam zapamiętać ich imion. Nikogo nie interesowało, że tam jestem. A on nawet nie zauważył, że wyszłam.
Poczułam jak po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Wytarłam je natychmiast.
- Przecież do mnie dzwonił. Do Ciebie napewno też - zaczęła.
- Tak - wzięłam do ręki telefon, a po sprawdzeniu połączeń rzuciłam go na łóżko - Dokładnie 27 minut po tym, jak zniknęłam.
- Z tego co słyszałam, wypił trochę...to może tłumaczyć jego zachowanie.
- No, popił sobie troszkę - przytaknęłam.
Wzięła do ręki mój telefon i odblokowała go.
- 4 smsy i 19 nieodebranych połączeń. Może powinnaś oddzwonić?
- Nie - burknęłam.
- Już nie musisz - powiedziała i spojrzała na mnie, podając telefon - dzwoni.
Spojrzałam na ekran. Rzeczywiście, wyświetlało się na nim jego zdjęcie, ale nie słychać było żadnej melodii, bo wyciszyłam specjalnie telefon.
- Nie mam ochoty.
- To ja z nim porozmawiam, ok?
Znów wzruszyłam ramionami, po czym odebrała.
- Harry, czekaj nic nie mów, to ja - zaczęła z dziwną miną, jakby usłyszała coś, czego nie powinna - Kate jest zmęczona. Zaraz idzie spać.
- Masz rację - rzuciłam i wypiłam kolejny łyk kakao.
- Harry, no.
Vicki poszła do kuchni, a ja za nią, więc wciąż słyszałam, co do niego mówi.
- Nie obchodzi mnie to. Ugh. Zrozum, ona nie chce z Tobą gadać. Cokolwiek zrobiłeś patafianie, mi też się oberwało, więc się zamknij. Słucham? Aha, czyli to, że jesteś moim idolem znaczy, że mam Cię tylko komplementować? Jutro. Jutro pogadamy. I tak Cię kocham. Jak brata, głąbie. Nara.
     Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Bolała mnie głowa, więc Vicki dała mi jakąś tabletkę i zostawiła wodę na szafce nocnej. Mimo że byłam zmęczona, nie mogłam zasnąć. Patrzyłam w okno i myślałam o dzisiejszym dniu oraz wyobrażałam sobie, co powie mi Harry przy najbliższym naszym spotkaniu. Napewno zapowiadało się ciekawie.

______________________________________________________________________________

Hejcia. Mam nadzieję, że rozdział wystarczająco długi, starałam się :) Planowałam go trochę inaczej, ale no cóż - tak wyszło lol.
Bądźcie zdrów i wesel
Chcę pokoju dla świata
peace and love
xxxxxx

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 8.

/Oczami Kate/:
     Tej nocy spałam dobrze i ku mojemu zdziwieniu obudziłam się bardzo wcześnie, bo gdy spojrzałam na zegarek, wskazywał on 7:39. Leżałam chwilę i patrzyłam się w okno, przez które wpadało światło. Przypomniałam sobie, że obiecałam Vicki śniadanie, więc wstałam.
     Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się w dresy i luźną koszulkę. Związałam gumką włosy w koczka i wyszłam z pokoju. Zaglądnęłam do Victorii. Jej kołdra leżała na ziemi, a ona mało nie spadała z łóżka, więc posunęłam ją kawałek, a właściwie tylko tyle ile mogłam i przykryłam kołdrą. Odsłoniłam też okna, bo wiem, że lubi jak słońce ją budzi. A dziś zapowiadał się bardzo pogodny dzień.
     Zeszłam na dół i zaczęłam przygotowywać tosty. Nuciłam sobie cicho 'Die in your arms' Justina i wciąż się uśmiechałam. Po chwili wyciągnęłam już kilka tostów i włożyłam kolejne. Minutę później, a nawet mniej, zjawiła się Vicki.
- Uwielbiam ten zapach - wyszeptała i zabrała jednego.
- Czego Ty nie uwielbiasz.
- Wątróbki. Nienawidzę wątróbki.
- Czemu szepczesz? - spytałam, patrząc na nią.
- Bo lubię poranną ciszę - odezwała się cicho.
- Najgłośniejsze dziecko tego świata lubi ciszę. Zaskakujące.
Nagle usłyszałam dzwonek do bramy.
- Idź zobacz, kto to.

/Oczami Vicki/:
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam przycisk.
- Halo?
- Cześć, mieszkam na przeciwko. Ojciec kazał mi wam coś przynieść - odezwał się jakiś chłopak.
- Proszę - odezwałam się i otworzyłam bramkę.
- Kto to? - krzyknęła Kate.
- Jakiś chłopak! - odkrzyknęłam i sama się wzdrygnęłam, bo nadal byłam w trybie "cichy". 
     Słysząc pukanie do drzwi, otworzyłam je powoli i zobaczyłam przed sobą wysokiego chłopaka. Stał, nie odzywając się przez chwilę, aż w końcu się odezwał.
- Hej.
- Hej.
- Mathew - wyciągnął rękę w moją stronę, więc ją uścisnęłam.
- Victoria - powiedziałam cicho - zimno trochę...
Skrzyżowałam ręce w zimna, czując jak się trzęsę, a on się uśmiechnął.
- Ummm...Może to dlatego, że jesteś półnaga.
- Co?
Natychmiast zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i wzięłam głęboki wdech.
- Ja pierdole - przeklnęłam i zaczęłam się śmiać.
- Coś się stało?
Na przedpokoju pojawiła się Kate i spojrzała na mnie.
- Już poszedł?
- Nie!
- To czego go nie wpuścisz?
- Sama go wpuść! - odezwałam się i pobiegłam na górę.
     Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać jakichś spodni.
- Kurwa mać, idiotko, co ty robisz - mówiłam do siebie, wkładając czarne leginsy.
     Założyłam na siebie bluzkę z krótkim rękawem w tym samym kolorze i spojrzałam w lustro. Przemyłam twarz wodą i rozczesałam włosy. Już miałam nałożyć trochę pudru, ale wtedy pomyślałam, że zachowuję się dziwnie. Więc zeszłam po prostu powoli na dół.
     Szłam stopień po stopniu i zastanawiałam się, co sobie o mnie pomyślał, gdy nagle drewno pode mną zaskrzypiało.
- Vicki już chyba idzie - usłyszałam śmiech Kate i walnęłam się w czoło.
Weszłam do kuchni i poczułam na sobie ich spojrzenia. Kate byłam jeszcze w stanie wytrzymać, nie to co tego chłopaka. Siedział z nią przy wysepce kuchennej i rozmawiali. Usiadłam po tej samej stronie co Katie, na przeciwko której siedział Mathew.
- Jesteś bardzo podobny do taty - powiedziała Kate.
- To źle? - spytał ze śmiechem.
- Chyba raczej dobrze - odparła.
- Twój ojciec jest przystojny - powiedziałam cicho i zaczęli się śmiać.
- Um...a wy jesteście siostrami?
- Nie, przyjaciółkami.
- Mieszkacie same?
- Mhm - odparłyśmy równo.
- Fajnie. W ogóle macie niezły dom.
- Dzięki.
Bawiłam się pomarańczą i turlałam ją między dłońmi jak małe dziecko. Przestałam słuchać o czym rozmawiają Kate i syn Martina i wpatrywałam się pusto w przestrzeń.
     Nagle poczułam jak Kate trąca mnie nogą. 'Ocknęłam' się i zauważyłam, że odprowadza go do drzwi. Poszłam za nimi i stanęliśmy przy drzwiach.
- To idę. Miło było Cię zobaczyć Victoria - powiedział, a ja zrobiłam się czerwona, przez co Kate zaczęła się śmiać.
- Znaczy poznać! Tak, poznać. Już lepiej pójdę - odparł zmieszany i uderzył w zamknięte jeszcze drzwi.
Zaczął się śmiać tak samo, jak my i w końcu wyszedł. Kate zamknęła za nim i wróciłyśmy do kuchni.

- Co to było? - spytała mnie, podając mi talerz.
Specjalnie uniknęła mojego wzroku i odwróciła się, ale i tak zorientowałam się, że nie może przestać się śmiać.
- Przestań - odparłam, uśmiechając się pod nosem.
- Okej. Jak zjesz, to przyjdź do mnie na górę.

- Powiedziałam "jak zjesz".
- Oj tam - odparłam i ugryzłam kolejny kawałek tosta.
- Ja ci dam "oj tam" jak coś wybrudzisz.
Kate założyła na siebie jasno niebieską, zwiewną sukienkę i stanęła przed lustrem. Przekręciła głowę i spojrzała na mnie.
- I jak?
- Co?
- I jak wyglądam?
- Ummm...no wiesz, ta sukienka jest śliczna, naprawdę mi się podoba, ale...lepiej jej nie wkładaj - odpowiedziałam, a ona się skrzywiła.
 - Niby dlaczego?
- No wiesz...to Harry...napewno was ktoś zobaczy i wiesz...mogą pomyśleć, że jesteście parą. Wiesz w ogóle gdzie idziecie?
- Nie. Ale pewnie zabierze mnie do jakiejś restauracji, albo coś w tym stylu.
- No właśnie. Dlatego nie możesz się tak ubrać. Od razu będzie "Harry Styles i jego nowa dziewczyna". "Harry Styles na kolacji z piękna brunetką". "Fanki znów zazdrosne".
- To co mam ubrać? - spytała, a w jej oczach zobaczyłam rozczarowanie, że nie założy nowej sukienki.
-Może te czarne spodnie? Są fajne, pasuje do nich wszystko - powiedziałam, wskazując palcem.
- A bluzka?
- Ummmm...ta. Jest ok.
- No nie wiem.
- Albo te niebieskie spodnie. I ten szary top.
Kate zaczęła przymierzać zestaw, gdy jej przerwałam.
- Nie! Te spodnie! Te są ekstra! Spójrz na ten wzór! - zaczęłam tak entuzjaztycznie, że nawet mnie to rozbawiło.
- A bluzka?
- Ta! - sięgnęłam po t-shirt i jej go dałam.
Kiedy przyjaciółka włożyła spodnie w jarzeniowe, kolorowe figury geometryczne oraz białą koszulkę z zabawnym nadrukiem i spojrzała w lustro, uśmiechnęła się.
- Jest super - przybiłyśmy piątkę.
- A do tego założę jarzeniowe buty - powiedziała Kate.
- Różowe. I koniecznie tą bluzę - wtrąciłam i rzuciłam jej ją - I jeszcze ta torebka!
- Jest ekstra!
- Chcesz, żebym została twoją stylistką? - spytałam z uśmiechem, rzucając się na jej łóżko.
- Miałabym płacić za coś, co powinnaś robić jako moja przyjaciółka! Bezczelne! Poza tym, nie schlebiaj tak sobie.
- Mam gust przyznaj.
- Ale i tak dzień w dzień widzę Cię w dresach i poplamionej koszulce.
- Może jestem domatorem? Uważasz, że kiedy siedzę w domu,powinnam mieć na sobie drogie ciuchy?
- Tego nie powiedziałam. Zresztą, poza domem też chodzisz normalnie ubrana. A sukienkę zakładasz tylko przymusowo lub gdy wymaga tego sytuacja.
- Bo dla mnie liczy się wygoda! I nie stać mnie, żeby kupować sobie najmodniejsze kiecki!
- Myślę, że pieniądze nie mają nic do gadania w pewnych sprawach - powiedziała Kate z uśmiechem.
- Masz na myśli to, że są ludzie, którzy nie kupują nowych butów, chociaż stare przeszły już swój limit?
Zaczęłyśmy się śmiać, wiedząc, że chodzi o Harrego.
- Stawiam 10£, że dziś wieczorem będzie miał na sobie te buty - powiedziałam, gdy nagle podniosłam się z łóżka.
- Nie wierzę, pierwszy raz chcesz założyć się o pieniądze.
- Bo wiem, że wygram. To co...zakład?
Dziewczyna wahała się przez chwilę, ale po chwili wyciągnęła do mnie rękę.
- Zakład.
- To co teraz robimy? - spytałam z uśmiechem.
- Pasuje zrobić duże zakupy.
- No nie...znowu? - jęknęłam.
- Znowu. Jakbyś tyle nie żarła, to byśmy nie musiały chodzić tak często do sklepu - odparła Kate oschle, przebierając się w zielone spodnie i czarną bluzę.
- Obrażam się - uniosłam głowę do góry i poszłam do swojego pokoju.
Włożyłam szybko jasne jeansy oraz granatowy sweter, po czym nałożyłam trochę pudru i rozczesałam włosy. Drzwi i się otworzyły, a w nich stanęła Katie.
- No chodź. Zadzwoniłam do Martina, ma wolne, więc nas zawiezie i nam pomoże.

 /Oczami Kate:/ 
     Martin wyszedł z domu i otworzył auto.
- Zaczekajcie jeszcze chwilę.
Wszedł do środka z powrotem i krzyknął głośno.
- Mathew! Jadę z Kate i Victorią do sklepu! Chcesz zabrać się z nami?
Vicki i ja wsiadłyśmy do samochodu. Spojrzała na mnie ze skwaszoną miną i westchnęła.
- Wolałabym jechać bez niego.
- Może już zapomniał... - powiedziałam.
- Minęła dopiero godzina. Jesteś głupia czy głupia?
Uderzyłam ją w tył głowy.
- Ała.
Martin wsiadł do samochodu, a obok niego, na miejscu pasażera usiadł Mathew. Oglądnął się i uśmiechnął do mnie. Obserwując go, zauważyłam, że patrzy w lusterko, w którym odbijała się Victoria. Zaśmiałam się pod nosem, ale przestałam zaraz, bo pani obrażalska zgromiła mnie wzrokiem.
     W trakcie zakupów zdawało się czuć lekki dyskomfort osób pośrednich, ale mimo to było fajnie. Jednak mi trochę szkoda tego chłopaka, bo jego ojciec opowiedział mi chyba wszystkie żenujące sytuacje z jego życia. Przynajmniej Vicki poczuła się lepiej.
- Przestań się tak zachowywać i powiedz coś do niego - szepnęłam do niej, kiedy byliśmy na parkingu i chowaliśmy torby do samochodu.
- A dlaczego on nie może zacząć? Nie mam o czym z nim rozmawiać.
- To może... - zaczęłam, ale zorientowałam się, że nie stoi już obok mnie.
Rozglądnęłam się i zauważyłam, że zaczęła iść w stronę budynku, wokół którego stały samochody do nauki jazdy.
- Gdzie Ty idziesz?
- A może tak nauczę się w końcu prowadzić samochód? - uśmiechnęła się i weszła do środka.

     Wróciliśmy trochę później niż zamierzaliśmy. Victoria postanowiła nauczyć się jeździć. Od razu kupiła sobie podręcznik. Nie wiem czy mam się cieszyć czy bać. Mam nadzieję, że nie sprawi instruktorowi kłopotów, bo przyznam, że to bardzo przystojny mężczyzna i kto wie...jeśli Harry nie polubi mnie tak, jakbym chciała, to jest pierwszy na liście, o ile można tak to ująć.
Poza tym Mathew i Vicki rozmawiali o czymś. Ale nie chciała mi powiedzieć o czym, a zastanawia mnie fakt, dlaczego wtedy miała tak wielkie rumieńce.

     Za półtorej godziny miał przyjechać po mnie Harry. Wzięłam więc kąpiel i umyłam włosy. Ale najgorsze było przede mną. Zapomniałam zupełnie o matce naturze i w taki oto sposób mnie zaskoczyła. Spakowałam podpaski do torby, żeby o nich nie zapomnieć i chusteczki. Zawsze o nich zapominałam. Na szczęście Vicki zawsze miała je przy sobie.
Czas zleciał mi bardzo szybko. Umalowałam się, a przyjaciółka zrobiła mi ładnego koczka. Wymalowałam jeszcze paznokcie i byłam gotowa do wyjścia. Czułam się rozdrażniona i zdenerwowana i wiem czemu, ale próbowałam się rozluźnić i uśmiechnąć. Siedziałam z Vicki w salonie.
- Życzę udanej randki.
- Nie dziękuję. A Ty? Będziesz z chłopakami, tak?
- Spokojnie, będzie mnie miał kto pilnować - odparła - Jakby coś się działo, to dzwoń.
- A co miałoby się dziać?
- Wychodzisz sama z Harrym Stylesem. Ludzie wiedzą, że mnie i jego nic nie łączy, ale Ty nie spędzasz z nim czasu sam zbyt często.
- Nigdy.
- No właśnie.
Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknęła Vicki.
"Nawet dobrze" pomyślałam. Nie chciałam, żeby Harry uznał, że czekałam na niego, jak dziecko na Boże Narodzenie.
- Cześć Harry, wejdź - usłyszałam śmiech.
- Coś nie tak? - spytał chłopak.
- Nie, skądże. Przypomniał mi się taki niemiecki żart.
Wyszłam na przedpokój. Victoria parsknęła ze śmiechem i idąc z powrotem do salonu, zatrzymała mnie.
- Zanim wyjdziesz...10£.
Spojrzałam na buty Harrego. Mimo przegranej też zaczęłam się śmiać. Tylko Harry stał i nie wiedział o co chodzi. Wyjęłam portfel i dałam jej pieniądze, które włożyła do stanika.
- Uwielbiam robić z Tobą interesy Kate.
- Nie nastawiaj się na kolejny raz - rzuciłam - Narazie!
- Cześć Vicki - powiedział Harry i wyszliśmy z domu.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, po czym poszliśmy do samochodu.
- To...gdzie mnie zabierzesz? - spytałam.
- Ty wybierzesz miejsce - odparł i wyciągnął ze schowka mapę miasta.
- Co?
- Zaznaczyłem kilka fajnych miejsc, ponieważ nie mogłem się zdecydować, gdzie pojedziemy.
- W takim razie...
Zastanowiłam się, i po chwili wskazałam mały krzyżyk.
- Tu.
Uśmiechnął się znów uroczo, aż poczułam, jak się rozpływam.
- Dobry wybór.

_______________________________________________________________________________

Hejcia dziewczyny xd To nie koniec tego rozdziału :D Spodziewajcie się wkrótce jego aktualizacji lol
loffki ;****

PS. jak są błędy, to sorki :)

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 7.

/Oczami Vicki:/
     Przez dwa dni zdążyłyśmy umeblować dom w pełni. Oczywiście nie obyło się bez pomocy Martina, którego poznałyśmy. Jest naprawdę wesołym i miłym człowiekiem, tak jak jego żona. Mają śliczną, 6-letnią córeczkę i 17-letniego syna, ale jego jeszcze nie widziałyśmy, bo jest na jakiejś wycieczce.
     Ostatnio więcej czasu spędzałyśmy z chłopakami z zespołu. Co prawda nie znaliśmy się długo, ale nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że coraz bardziej się do siebie przywiązujemy.
     Było trochę smutno bez babci. Odczuwało się to szczególnie, jak wracałyśmy do pustego domu. Na szczęście poznawałyśmy nowych ludzi, którzy zaczęli nas odwiedzać. Za czym szło sprzątanie. Nie powiem - wkurzyłam się potwornie, kiedy Chris i Alex rozlali w salonie colę. Miałam ochotę udusić ich gołymi rękami, ale wtedy Kate mówiła "Zbyt przystojni, żeby zabić, zbyt dzicy, żeby trzymać w domu".
     Tęskniłam też za moją rodzinką. Co prawda, dzięki tej odległości między nami, moi rodzice nauczyli się obsługiwać komputer, ale to nie było to samo. Kate rzeczywiście zachowywała się czasami jakby była moją matką, ale Bogu dzięki, że nie całkiem, bo bym się z nią chyba codziennie kłóciła.
     Rozmawiałyśmy też przez Skype z naszymi koleżankami i kolegami ze szkoły. Miło było usłyszeć od nich kilka fajnych słów. Opowiedzieli nam o wszystkim, co działo się, gdy wyjechałyśmy. Wielu nauczycieli bardzo chętnie wyrażało się na nasz temat. Niekoniecznie mówili o nas dobrze, ale i tak się zdarza.
     Jedną z rzeczy, które zaprzątały mi głowę, było to, że nasza przyjaciółka Amanda, nie odbierała od nas połączeń. Gdy dzwoniłyśmy do jej domu, odbierała zawsze mama, która nas ciepło pozdrawiała, ale nigdy nie podała nam Amandy do słuchawki. Zawsze był jakiś powód, a to poszła do kina, miała korepetycje z polskiego, była u koleżanki...Za każdym razem zastanawiałam się, czy nadal ma do nas żal, że nie jesteśmy z nią. I im dłużej to wszystko się działo, tym bardziej byłam tego pewna.

     W ostatni piątek Zayn zaproponował, żebyśmy wpadły do studia, gdy będzie nagrywać. Cały czas siedziałyśmy i słuchałyśmy jego wspaniałego głosu. Wtedy spotkałyśmy też Harrego. Siedział z nami i próbował podtrzymywać rozmowę razem z Kate. W zasadzie i ja i Kate miałyśmy mnóstwo do powiedzenia, ale myślę, że nie chciałby w kółko słuchać jakie One Direction jest wspaniałe. Wymyślił, że pójdziemy razem z nim i jego znajomymi gdzieś na miasto. Wiem, że to dziwne, ale bardzo zakolegowałam się z nim. Jest super. Jak to określiła Kate: "Nie rozumiem, jak Taylorka mogła go swiftnąć. Stracić taką okazję!"

     Mijały dni, minął tydzień, minął i miesiąc. Wiedziałam, że do skończenia naszego debiutanckiego albumu jeszcze było trochę czasu, ale jarałam się tym coraz bardziej. Ale jarałam też się moim ulubionym zespołem i za to mi się troszkę dostało.
     Gdy siedziałam z Kate w ogrodzie, zadzwonił jej telefon. Nic mi nie powiedziała, tylko gdzieś poszła, a po chwili wróciła z Harrym i Niallem. Uśmiechnęli się oboje na mój widok.
- Hej Vicki.
- Cześć - przytuliłam ich mocno i usiadłam z powrotem na huśtawce.
- Słyszałyście naszą nową piosenkę? Wyciekła do internetu - powiedział Harry, patrząc na mnie.
Kate, która stała za chłopakami zaczęła gestykulować, żebym nic nie mówiła. Ona uważa, że odpowiadając na pytania jeszcze bardziej się pogrążam.
- Nie? - uśmiechnęłam się - ale napewno jest cudowna. Zaraz sprawdzę.
Wyciągnęłam telefon, a Harry się roześmiał.
- Ty kłamczucho, wiemy, że to twoja sprawka.
- Tak, ale zdjęcia wrzuciła Kate! - krzyknęłam.
- Jakie zdjęcia?! - chłopcy spojrzeli po sobie.
Kate walnęła się w czoło.
- Katie?
- To nie tak, ja tych zdjęć nie zrobiłam, to Victoria.
- Dobra, pokażcie te zdjęcia.
- To te zdjęcia na których... - zaczęłam, a Nialla oczy zrobiły się większe.
- Na których co?
- Na których wyglądacie jak modele, nic strasznego - odprała Kate.
- Uff - odetchnęli oboje.
- Chcecie coś do picia? - spytała.
- Wodę albo sok?
- Jasne, już idę - powiedziała i weszła do środka.
- Ja pójdę do łazienki.
Gdy przyszłam do kuchni, Kate próbowała mnie zabić wzrokiem.
- No co?
- Jak pokazuję, żebyś nic nie mówiła, to nie mów - warknęła - mam nadzieję, że nie zobaczą tych zdjęć, bo jeszcze tego brakowało, żeby mój własny idol, planował na mnie zabójstwo.
- Nie zobaczą - powiedziałam.

/Oczami Kate:/
     Usiadłam na przeciwko chłopaków, podawszy im szklanki i zaczęliśmy gadać. Czułam się trochę dziwnie, bo gdy mówiłam, Harry zawsze patrzył w moje oczy. Bardzo tego nie lubiłam. Tym bardziej jeżeli był to ktoś przystojny. I mi się podobał. Bardzo często się do mnie uśmiechał, ale do Vicki także. Wiem, że to dziwne, ale miałam nieodparte wrażenie, że ją jakoś lubi bardziej. Napewno. Kiedy ostatnio nagrywam, ona znika ze studia, mówiąc, że idzie coś zjeść, a potem mówi, że widziała Harrego. Nie, to żebym była zazdrosna.
     - Co byście powiedziały, żebyśmy poszli razem na kręgle? - spytał Harry, patrząc w moją stronę, ale już nie na mnie, a na Vicki.
- Jak dla mnie super, uwielbiam kręgle - powiedziała.
- Ja też bardzo chętnie - dodałam po chwili.
- Dzisiaj wieczorem? - spytał Niall, a my przytaknęłyśmy.
- No dobra, to my się zbieramy.
- A Chłopaki też będą?
- Zayn nie, ale reszta tak.
- Okej.

     Wieczór zapowiadał się dobrze. Louis przyjechał po nas i pojechaliśmy na kręgielnie. Tam był już Liam i Niall. Przywitaliśmy się ciepło. Hazzy jeszcze nie było, ale miał się za chwilę zjawić. Zaczęliśmy więc bez niego. Graliśmy trzy razy. Za pierwszym wygrał Louis, za drugim Vicki, a trzecim Harry, który zdążył się pojawić. Po kręglach zjedliśmy pizzę. Było fajnie.
     Zastanawiałam się tylko nad tym, o czym tak rozmawiają Vicki i Harry. Siedziałam trochę daleko od nich i nie słyszałam za bardzo co mówią. Śmiali się dosyć często, więc było mi czasem przykro, że ja nie rozmawiałam tak z Harrym. Ale nie umiałam. Co innego z resztą. Zaczęłam więc żywo rozmawiać z chłopcami. Wtedy zaczęłam się naprawdę świetnie się bawić. I zauważyłam, że Harry patrzy w moją stronę, tak jak i Vicki. Nasze spojrzenia się spotkały i zaraz po tym znów zaczęli rozmawiać. Nie wiem czemu, ale przez myśl przeszło mi, że mnie obgadują. Ale porzuciłam szybko tą myśl, bo Vicki chyba nie jest w stanie posunąć się do bycia aż tak wrednym i chamskim. Cholera. Byłam zazdrosna.

     Harry odwiózł nas do domu. Przytulił szybko Vicki, a ja chciałam odejść, ale mnie zatrzymał. Moja przyjaciółka weszła do domu, a ja zostałam z nim.
- Wszystko w porządku? - spytał troskliwym tonem głosu.
Coś się we mnie wtedy ugięło i ta złość, którą przez chwilę trzymałam w sobie zniknęła. Nie chciałam, żeby w mojej głowie kłębiły się takie myśli jak dziś. Nie lubiłam tego.
- Tak, wszystko dobrze. Spędziłam wspaniały wieczór z moimi idolami, naprawdę świetnie się bawiłam.
- Cieszę się.
Uśmiechnęliśmy się do siebie oboje i zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Chciałabyś iść pojutrze gdzieś? - spytał po chwili.
- Jasne, tylko nie wiem jakie Vicki ma plany.
- Już znalazłem jej zajęcie.
- To znaczy? - zdziwiłam się tym, co powiedział.
- Pójdzie z chłopakami na imprezę, nie chciałem, żeby siedziała sama w domu.
- To oni nie idą z nami? - spytałam.
Uśmiechnął się, a ja teraz zrozumiałam.
- O której?
- Przyjadę po Ciebie o 19, okej?
- Jasne - powiedziałam i przytuliłam się do niego mocno.
- Pa Katie - rzucił i wsiadł do samochodu, po czym odjechał.
     Stałam na zewnątrz sama dość długą chwilę. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, że to się stało naprawdę.
- Umówiłam się z Harrym Stylesem! - krzyknęłam z radością.
Zaczęłam tańczyć wokoło, a raczej wykonywać ruchy, które taniec miały przypominać.
- Kate?
Spojrzałam na dom naprzeciwko. Martin stał przed domem i patrzył się na mnie. Zaśmiał się po chwili, ale nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie.
- Dobranoc - krzyknęłam weszłam do domu, podskakując ze szczęścia.

     Zastałam tam Vicki, która była cała czerwona ze śmiechu. Machnęła mi tylko telefonem, co znaczyło, że nagrała moje wspaniałe, kocie ruchy.
- Boże - zaśmiała się znowu - wiedziałam, że się ucieszysz, ale tego się nie spodziewałam.
- Wiedziałaś?
- To, że idziecie gdzieś razem? Pewnie. Gadałam z nim cały czas o Tobie.
     Śmiała się nadal, a ja stałam i zastanawiałam się nad tym, jak mogłam być o nią zazdrosna. Jak mogłam myśleć o takich rzeczach, przecież Vicki dobrze wiedziała, że on mi się podoba. Wiedziała, że to Harry jest moim ulubieńcem. Nie zrobiłaby niczego, przez co mogłabym być smutna. A ja mało co jej nie zpowyklinałam w mojej głowie, która chyba trochę się przegrzała.
- Powinnaś mi być wdzięczna za to, że powiedziałam Harremu, że bardzo go lubisz, bo tak to pewnie byście nigdzie nie poszli.
- Dopiero pójdziemy. Ale jak mogłaś mu powiedzieć, że bardzo go lubię?
- Przecież i tak wie, że jesteś Directionerką. Zresztą, jak mogłaś być zła o to, że z nim gadam?
- Skąd wiesz, że byłam zła?
- Ha! Czyli byłaś! - krzyknęła.
- Byłam. Przepraszam, nie wiem czemu. Było widać po mnie, że jestem zła? Serio?
- Nie. Ja po prostu znam każdą odsłonę tej twarzy - powiedziała przykładając mi palec do nosa, garbiąc się specjalnie, że wyglądała jak pomarszczona babcia.
- Zrobię Ci jutro śniadanie, tylko błagam. Przestań się śmiać.
- Tosty?
- Dobranoc - powiedziałam wchodząc na górę i poszłam spać.


_______________________________________________________________

Pozderki dla każdego, kto tu wejdzie <3 i dla dziewczyn xxx

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 6.

/Oczami Kate/:
     Dni mijały szybko. Pomogłyśmy spakować się babci do walizek. Przy okazji dowiedziałam się naprawdę wiele o rodzinie Vicki. Oglądałam razem z nią kilka albumów, ale i tak w pamięć zapadło mi jedno zdjęcie z czasów, gdy miał się urodzić jej tata. Na fotografii został uchwycony moment, gdy dziadek Vicki kończy grawerować w kołysce napis "All of dreams start from little steps". Identyczny widnieje na gitarze mojej przyjaciółki, którą dostała od ojca.
     Babcia sprzedała dom i mieliśmy się wyprowadzić w ciągu kilku dni. Nie chciała zostawiać niczego. Dla niej wszystko wydawało się na śmietnik. Gdy już prawie wszystko było popakowane w pudła, zeszłyśmy do piwnicy. Powoli otwierane drzwi zaskrzypiały tak samo, jak za każdym razem, gdy tam wchodziłyśmy. Światło wpadało przez kolorowe kafelki i zmieniało kolor, lądując na moich białych spodniach, co dość fajnie wyglądało.
- Nie możemy tego wyrzucić - spojrzała na mnie.
- Nie, dlatego proponuję, żeby to przenieść.
- Gdzie?
- W twoim domu, na górze jest ten pokój, w którym tak fajnie wpada światło późnym popołudniem - odparłam.
- To  n a s z  dom. Ale jest jeden problem. Jak Ty do cholery chcesz wynieść stąd ten fortepian?!
- Ekhem.
- Przepraszam babciu - szepnęła przyjaciółka, po zwróceniu uwagi na jej słownictwo.
- Trudno. Najwyżej połamiemy nogi - powiedziałam i dostałam w bok - żartowałam przecież. Wyniesiemy to. My nie damy rady? - uśmiechnęłam się do niej.

     Tydzień minął szybko. Odwiozłyśmy babcię na lotnisko. Vicki oczywiście rozpłakała się, a ja przez nią. Babcia jednak promieniała optymizmem i wcale nie przeszkadzało jej to, że wyjeżdża stąd po tylu latach. Wytuliła nas mocno i razem z ciocią przyjaciółki wyleciała z Londynu.
     Gdy wracałyśmy z lotniska, zadzwonił do mnie Ed. Miał pomóc nam w przeprowadzce, ale wypadło mu coś ważnego. Ale powiedział, że wyśle do nas przyjaciół, którzy nam pomogą.
   
     Dni mijały.Dziś był wtorek drugiego tygodnia marca. Było kilka kłopotów ze sprzedaniem domu, ale w końcu się udało. Siedziałyśmy na pudłach i czekałyśmy, aż ktoś przyjdzie i w końcu się doczekałyśmy. Vicki otworzyła drzwi i do środka wszedł Liam, Harry i jakiś chłopak, którego nie kojarzyłam. Moja przyjaciółka rzuciła się w pudła i powiedziała, że chyba powinna się przespać, bo ma schizy. Nie miała. Oni naprawdę przyszli pomóc nam w przeprowadzce.
- Cześć - pomachał mi Liam, a ja odmachałam.
     Harry podszedł do pudeł i zaglądnął w głąb nich. Schylił się i poklepał Vicki po plecach, a ona spojrzała na niego niepewnie. Podniósł ją, a ona zaczęła go przytulać. Lokowaty zauważył, że ciągle na niego patrzę, przez co cała się zarumieniłam. Podbiegłam skrępowana do Liama i też go uścisnęłam.
- Czy coś się stało? - spytał Harry.
- Nie codziennie widzisz swojego idola - szepnęła Vicki i ścisnęła go jeszcze mocniej - ale już Cię zostawię, bo Kate będzie zazdrosna.
- Co powiedziałaś? - uśmiechnął się, a ja zgromiłam przyjaciółkę spojrzeniem.
- M-mówiłam, że... już zbliża się wiosna - odsunęła się od niego, uśmiechając się fałszywie w moim kierunku, na co wystawiłam jej język.
- To co? Które pudła najpierw? - spytał chłopak.
- Te pod ścianą - rzuciła Vicki, ciągle mnie obserwując.
- Nie musicie nam pomagać - schyliłam się po pudło i nagle zauważyłam obok siebie Hazzę.
- Ale chcemy - powiedział zielonooki i zabrał ode mnie pudło.
- Dam sobie z tym radę.
- Nie wątpię - zakpił ze mnie chłopak i wyszedł na zewnątrz.
- Co za...
- Słodziak! Uroczy, prawda? - spytała Vicki.
- Prostak.
- Właściwie to masz rację, no bo przecież twój idol przyjechał sobie do twojego domu, pomaga Ci w przeprowadzce i chce ponieść za Ciebie pudełko, które jest naprawdę ciężkie...oh, co za prostactwo - zaczęła charakterystycznym tonem z nutą sarkazmu - nigdy nie widziałam gorszego zachowania!
- Dzięki.
- Jak mógł Cię tak potraktować?!
- Przestań.
- Czy on w ogóle myśli o tym co czujesz?!
- Victoria.
- Nie życzę sobie, żeby jakiś mega przystojny chłopak tak Cię traktował!
- Victoria, serio, zamknij się.
- Tak nie zachowuje się prawdziwy mężczyzna!
- To znaczy jak? - spytał Harry, który wszedł z powrotem do domu.
Nastała cisza. Chłopak zabrał więc kolejne pudło tak samo, jak Liam i chłopak, który nadal się nie przedstawił.
- Skończyłaś? - spytałam cicho.
- Dla Ciebie nigdy - warknęła.
Roześmiałyśmy się głośno, a po chwili zaczęłyśmy razem zanosić pudła. Kiedy skończyliśmy weszłyśmy jeszcze raz do pustego pokoju. Vicki uśmiechnęła się pod nosem i spuściła głowę.
- Hej...co jest - objęłam ją ramieniem.
- Nic. Nie wierzę, że babcia zostawiła to tak po prostu.
- Czasem trzeba zacząć od nowa.
- My zaczynamy?
- Nie. My tylko przechodzimy do kolejnego rozdziału - odparłam - Chodźmy już.
- Tylko zrobię zdjęcie.
- Czekam z chłopakami w samochodzie - uśmiechnęłam się i wyszłam.

/Oczami Vicki/:
     Otworzyłam drzwi czarnego samochodu i wsiadłam do niego. Spojrzałam jeszcze przez szybę na mały dom i uśmiechnęłam się. Kate całą drogę strzelała palcami, przez co mnie i chłopaka przechodziły małe dreszcze, a ona się śmiała. Zauważyłam, że Harry prowadzący samochód, co chwilę spuszcza wzrok z drogi i patrzy na lusterko, w którym odbijała się Kate. Nie zamierzałam się odzywać, chociaż w pewnym momencie cicho zachichotałam.
- Jedźmy na około - rzucił chłopak, widząc przez okno kilka fanek, biegnących już w naszym kierunku.
Harry otworzył na chwilę okno, ale dosłownie na chwilę, bo tylko zrobił sobie z nimi zdjęcia i jechaliśmy dalej.
- Skręć w lewo - pokazał Liam.
Wyjechaliśmy na długą prostą i zwiększyliśmy prędkość. Dopiero teraz zauważyłam, że jechaliśmy z zupełnie innej strony, niż jechał autobus. Jechaliśmy trochę pod górę.



- Bardzo daleko od centrum - powiedział Harry - dalej niż miałyście wcześniej. Nie wolałyście jakiegoś mieszkania? Bliżej?
- Ten dom to prezent - odezwała się Kate. Harry spojrzał na nas zaciekawiony.
- Można wiedzieć od kogo?
- Od mojej babci - odparłam.

     Byliśmy już prawie na miejscu, bo rozpoznałam ulicę. Zza chmury wyszło słońce i dopiero wtedy zauważyłam, że na drzewach już pojawiły się listki, co prawda małe, ale pojawiły się. Wiosna przyszła. I to ciepła. To dziwne, bo zawsze się mówi, że w Londynie pada i pada.
     Otworzyłam bramę i zaparkowaliśmy tuż przed schodami. Harry wyszedł na zewnątrz i spojrzał na dom.
- Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś innego. Wypas. Macie basen?
- Mhm - przytaknęłam.
Chłopcy wnieśli pudła do domu i postawili je w salonie. Stali tak przez chwilę i rozglądali się, aż w końcu Harry się odezwał.
- Nie macie mebli.
- Ale jest kuchnia! I łazienka. A to jest najważniejsze - powiedziałam z entuzjazmem.

/Oczami Kate/:
- Gdzie będziecie spać? Na podłodze? - spytał Liam.
- Jeśli chcecie, możecie u mnie - rzucił Hazza.
- Sam śpisz u znajomych na poddaszu - zadrwiłam, a po chwili przybiłam z Vicki piątkę.
- Ummm...racja - odparł.
     Uśmiechnął się zakłopotany tym, w jaki sposób to powiedziałam. Mogło to zabrzmieć niemile, ale podobało mi się to, bo teraz był taki seksowny i jednocześnie słodki. Spojrzał mi w oczy, czego nie mogę znosić . Nie lubię kontaktu wzrokowego z chłopakami, którzy mi się podobają..."ALE TO JEST HARRY STYLES" powiedziałam sobie w myślach i walnęłam się po chwili w czoło.
     Zapewne pomyślał, że zachowuję się jak idiotka, ale co zrobię? To, że staram się zachowywać przy nim normalnie nic nie daje. Zawsze odzywa się we mnie Directionerka. Tego nie da się całkiem opanować. I tak jestem zadowolona z tego, że nie rzucam mu się co chwilę na szyję. Choć tak bardzo bym chciała to robić... "KATE!"
- Czemu krzyczysz swoje imię?
Ocknęłam się, gdy usłyszałam to pytanie. Vicki patrzyła na mnie zdziwiona.
- Yyyyyyyyy skarciłam się za to, że zapomniałyśmy kupić łóżko - wydukałam - nie mamy nawet poduszek.
- Wzięłam materac - pokazała na pudło, a reszta się zaśmiała.
     Chłopcy mieli swoje sprawy, więc ich nie zatrzymywałyśmy. Wyściskałyśmy ich mocno, nawet nowego kolegę i wyszłyśmy przed dom.
- Pa - powiedziałam trzymając nadal Stylesa w objęciach. Robiło się trochę niezręcznie, ale nie obchodziło mnie to.
"Boże, jak Ty cudownie pachniesz"  pomyśłałam i puściłam go. Pomachałyśmy im jeszcze i odjechali.
- Co Ty na to, żeby pojechać do... IKEI? - zaśmiała się Vicki.
- Jak na lato, ale czemu się śmiejesz?
- Nie wiem. Dzwonię do Alexa - wyciągnęła telefon, a ja przewróciłam oczami.

     Siedziałyśmy w samochodzie z Alexem, Chrisem i Davem. Śpiewaliśmy "Starships"Nicki Minaj i strasznie się przy tym śmialiśmy. Gdy zaparkowaliśmy na wielkim placu, weszliśmy do OGROMNEJ Ikei.
- Chodźcie! - Chris złapał Vicki za rękę i zaczął biec.
- Dzień dobry! - krzyknęłam do mężczyzny, który spojrzał na nas, gdy przebiegaliśmy obok.
Po chwili dotarliśmy w miejsce, gdzie wszędzie były łóżka. Każdy z chłopaków rzucił się na jakieś.
- To jest świetne!
- W tym mógłbym zostać do końca życia.
- Z tego nigdy bym nie wyszedł.
Każdy z nich miał odmienne zdanie. Chodziłam od łóżka do łóżka i kładłam się na każdym. Vicki zamierzając usiąść na jednym z nich, rzuciła się na nie.
- Boże, jakie twarde! - krzyknęła.
Podeszła do kolejnego i delikatnie na nim usiadła, a raczej zapadła. To było chyba dla niej miękkie. Za miękkie.
- Wszystko zależy od materacu. On odgrywa największą rolę - odezwał się do niej wysoki, przystojny mężczyzna.
- Aha - odparła z rozdziawioną buzią, jakby straciła kontakt.

/Oczami Vicki/:
- W takim razie pomoże mi pan?
- Od tego tu jestem - mężczyzna uśmiechnął się, a ja poczułam, że się rozpływam.
Chodziłam za facetem jak jakaś zaczarowana, gdy dorwała mnie Kate.
- Vicki, przestań się tak na niego gapić - szepnęła, szarpiąc moim ramieniem.
- Dlaczego?
- On jest od Ciebie co najmniej o 10 lat starszy!
- No i co z tego?
- Pojebało Cię? Przyszłyśmy kupić łóżka.
- Przecież ja nic nie robię - szepnęłam.
- Z tego co mi pani powiedziała, wnioskuję, że ten materac jest idealny - przerwał nam mężczyzna.
Położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Gdy je otworzyłam spojrzałam na Kate i przystojniaka.
- I jak? - spytał.
- Ten jest najlepszy. Położy się pan obok mnie? - spytałam, przekręcając się na bok i poklepałam materac.
Oczy Kate zrobiły się wielkie, a ona sama rozdziawiła usta. Nie wytrzymałam i roześmiałam się, tak samo jak mężczyzna.
- Żartowałam! - poklepałam przyjaciółkę po ramieniu, która też nie mogła się powstrzymać.
- Głupia jesteś! - walnęła mnie w ramię, a ja jej po chwili oddałam.

     Na zakupy pojechaliśmy tylko po dwie rzeczy, a wracaliśmy całą ciężarówką. Tak. Oto zakupy nastolatków w Ikei. Ale kupiłyśmy rzeczy, które i tak prędzej czy później znalazłyby się w tym domu. Jakże mili panowie wszystko wnieśli do domu, a chłopcy poustawiali byle gdzie, bo i tak na następny dzień, musiałybyśmy je i tak przesuwać. Zjadłyśmy na kolację rogaliki, które kupiłyśmy i zamiast iść spać, musiałyśmy ogarnąć parę rzeczy. Zdarłyśmy folie z materaców i ubrałyśmy kołdry i poduszki w pościel. Łóżka miałyśmy gotowe do spania. Nasze pokoje wyglądały prymitywnie. Nie było w nich niczego, oprócz łóżek. Zupełna pustka. Chociaż tyle, że łazienki i kuchnia były wykończone.
- Katie...Chodźmy już spać, błagam. Zaraz północ.
- Cicho. Normalnie idziesz spać o 1 w nocy, a teraz wytrzymać nie możesz?
- Zrobimy to jutro.
- Wiesz co? Masz racje - kopnęła jedno pudło - idziemy spać.
     Tak jak było powiedziane, tak zrobiłyśmy. Trochę czułam się nieswojo. Nie dość, że spałam w nowym miejscu, to sama. Przyzwyczaiłam się do spania z Kate. Może teraz nie będę dostawać jej łokciem w twarz. W końcu jednak zasnęłam. Musiałam się wyspać. Następnego dnia czekało na nas mnóstwo roboty...

____________________________________________________________________________

Rozdział - tandetny, zresztą wszystko mi jedno, chyba nikt tego nie czyta, oprócz moich dwóch przyjaciółek, którym dedykuję ten rozdział.

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 5.

/Oczami Vicki/:
     Otworzyłam oczy, które poraziły promienie słońca. Spojrzałam na Kate, która specjalnie odsłoniła okno i śmiała się z mojej miny. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 11:04. Schowałam się pod kołdrę. Po chwili usłyszałam wibracje telefonu. Sięgnęłam po komórkę.
- Coś mi się z telefonem popsuło...
- Spoko, ja też tyle dostałam.
- Trzydzieści pięć sms-ów ? Really ? Jak oni zapamiętali mój numer...
- Trzeba było ubrać jeszcze krótszą sukienkę, zapamiętaliby i adres - zaśmiała się Kate, a ja rzuciłam w nią poduszką - No dobra, wstawaj, zrobisz mi śniadanie.
- Nie chce mi się...
- Wstawaj - włożyła koszulkę i zeszła na dół, a ja poszłam do łazienki.
     Umyłam się i ubrałam. Zanim poszłam do kuchni, zajrzałam do babci. Uśmiechnęła się szeroko. Czytała jakąś książkę, więc jej nie przeszkadzałam. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam mleko. Usmażyłam naleśniki, a Kate wycisnęła z pomarańczy sok. Zaniosłam babci talerz i szklankę, a potem usiadłam z Kate przy stole.
- To...co zrobisz ? - przerwała niepewnie trwającą ciszę.
- Nic. Muszę porozmawiać z ciocią. Nie chcę mówić tego mamie.
- I tak się dowie.
- Wiem. Cokolwiek zrobię i tak będzie problem.

     Z babcią nie było wcale lepiej. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam innego wyjścia. Ale co to będzie ? Mieszkamy tu, z babcią, a jeśli babcia wyjedzie...zostaniemy same. Co jeśli mama będzie kazała mi wrócić ? Niecierpliwie czekałam na dzień moich urodzin. To już jutro. Wtedy zadzwonię do cioci.
     Lodówka była pusta. Razem z Kate wybrałyśmy się na zakupy do Tesco. Przyjaciółka czytała listę i wrzucała rzeczy do wózka, a ja co chwilę patrzyłam na telefon.
- Vicki, spokojnie. Babcia ma przy sobie telefon, jak coś się będzie działo to zadzwoni.
- Wiem, ale...
- Hej dziewczyny ! - usłyszałyśmy czyiś głos. Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy kilka osób, które były na imprezie urodzinowej Harry'ego.
- Cześć - uśmiechnęłyśmy się. Pogadaliśmy chwilę, a potem wróciłyśmy z zakupami do domu.

/Oczami Kate/:
     Wieczorem napisałyśmy nową piosenkę. Wyszła całkiem nieźle, może dlatego, że nie działałyśmy pod presją, co lubi Mike. Siedziałyśmy w swoim pokoju przez cały czas. Gdy siedziałam na laptopie i zalogowałam się na Facebook'a zauważyłam, że kilka osób dodało zdjęcia z dyskoteki szkolnej. Obejrzałam je i nie mogłam uwierzyć, że jeszcze jakiś czas temu przyjaźniłam się z tymi ludźmi. A teraz? Czuję się jakbym ich nie znała. Nie wiem kim są. Ja nie potrzebuję ich, oni nie tęsknią za mną...Widocznie nie byłam dla nich ważna.
- Vicki? - popatrzyła na mnie z parapetu - Co by się z nami stało, gdybym poprostu...nie wiem, wyjechała do Ameryki. Tak po prostu, gdyby znudziło mi się życie tutaj?
- Pojechałabym za Tobą, a co? Nie chcesz już mieszkać tutaj? - spytała zmartwiona, przerywając jedzenie.
- Nie - zaśmiałam się - O to możesz być spokojna.
Posiedziałyśmy jeszcze chwilę rozmawiając, a potem położyłyśmy się spać.

     Wstałam przed Vicki, żeby zrobić jej urodzinowe śniadanie. Zrobiłam jej omleta, którego polałam czekoladą, a obok położyłam pare truskawek. Nalałam do kubka czekolady i zaniosłam jej na górę.
Za oknem nie było już śniegu, który o dziwo trzymał się długo. Otworzyłam je i wpuściłam świeże powietrze do środka. Było ciepło, ubrałam więc jedną z moich ulubionych bluzek i bordowe spodnie.
- Hej - usłyszałam jak ziewa.
- Dzień dobry - odwróciłam się w jej kierunku z uśmiechem.
- Jeju... - spojrzała na talerz.
- Zrobiłam Ci śniadanie - podałam jej go i klapnęłam na łóżko.
- Jesteś kochana.
- Wszystkiego najlepszego Vicki - powiedziałam, a ona zaczęła jeść.
     Gdy zjadła, poszła do łazienki się umyć. Gdy wysuszyła włosy, stanęła przed szafą, nie wiedząc w co się ubrać. Mruknęła tylko coś pod nosem.
- Zresztą...co za różnica...
- Hej... - podeszłam do niej i objęłam ją ramieniem - To twój dzień, będzie fajnie.
- Oby.
- Masz. Włóż tą - wyciągnęłam z szafy czarną bluzę z napisem 'be fucking awesome', a po chwili czarne spodnie. Uśmiechnęła się.
- Masz rację. Będzie fajnie - odparła pewnie, wkładając bluzę.
     Zeszłyśmy na dół do kuchni. Babcia siedziała przy stole i czytała gazetę. Spojrzała na nasze bluzki i uśmiechnęła się szeroko. Wstała i przytuliła moją przyjaciółkę.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - pocałowała ją w policzek, a ja się zaśmiałam.
- Dziękuję.
- Jak Ci się spało? - spytała, a ona się uśmiechnęła.
- Cudownie babciu...a Katie zrobiła mi cudowne śniadanie - odpowiedziała z radością.
- Cieszę się skarbie. Wychodzicie gdzieś?
- Tak, idziemy do studia - odparła Vicki, a ja uśmiechnęłam się pod nosem - Potrzebujesz czegoś?
- Nie, wszystko mam. Chciałabym żebyś przyszła jak skończycie. Zamierzam Ci coś pokazać.
- Dobrze... - rzuciła zaciekawiona z niepewnym uśmiechem - W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia dziewczynki.

     Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy w autobus. Całą drogę patrzył na nas jakiś starszy mężczyzna siedzący na przeciwko nas. Uśmiechał się szeroko z dość dziwnym spojrzeniem.
- Gwałciciel - szepnęłam Vicki do ucha i wybuchła śmiechem.
Kiedy autobus się zatrzymał, mężczyzna wstał ze swojego miejsca. Ukłonił się z tajemniczym uśmiechem i wyszedł. Wysiadłyśmy z autobusu i zobaczyłyśmy jak się za nami ogląda. Wkońcu zniknął za budynkiem, a my zaczęłyśmy się śmiać.
- Jezu, kto to był - zaśmiałam się.
- Zboczeniec.
- Ale ile on mógłby mieć lat?!
- Stawiam na jakieś 69 - odparła Vicki.
     Dochodziłyśmy prawie do studia, kiedy coś mi się przypomniało.
- Vicki, właśnie... Tam nikogo nie ma.
- Jak to? - spytała.
- Meg wczoraj mówiła, żebyśmy sobie zrobiły dzień wolny. Poszły gdzieś czy coś - skłamałam szybko.
- Aha...szkoda.
- To gdzie idziemy? Może do Mc? Albo wiem! Chodźmy do Mary!
- Dobry pomysł - uśmiechnęła się i zaczęłyśmy iść w stronę kawiarni.
     Po kilku minutach stanęłyśmy przed drzwiami. Vicki pchnęła je lekko i weszłyśmy do środka. Rozglądnęła się dookoła.
- Halo...Dzień dobry, Mary - zdjęła kurtkę i podeszła w stronę wieszaka, żeby ją powiesić.
- Wszystkiego najlepszego Vicki! - krzyknęliśmy wszyscy, gdy się odwróciła.

     Vicki zaczęła się śmiać, bo nie powiem, trochę ją przestraszyliśmy. Wszyscy wyszliśmy zza lady i zaczęlismy składać jej życzenia. Była Mary, Allie - dziewczyna, która tu pracuje, był Ed, kilku ludzi ze studia, Mike, Meg i nasi chłopcy. Ekhem, powiedziałam nasi? No dobra, niech będzie. Nasz perkusista Jake, gitarzysta Alex oraz Chris, Dave i Stanley czyli reszta zespołu. Wszyscy wyściskali ją mocno i podarowali prezenty.
- Vicki - przytuliłam ją i nadal tuląc zaczęłam mówić - życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Szczęścia, miłości...Ale najbardziej Ci życzę, żeby się spełniły twoje marzenia.
- Ale one się już spełniają Kate. Nasze marzenia - powiedziała, a ja się uśmiechnęłam.
- I żeby nikt Cię nie skrzywdził. Bo kurwa zapierdolę gnoja - dodałam cicho, by inni nie słyszeli i zaśmiałyśmy się głośno.
- Wszystkiego najlepszego Vicki - powiedziałam i wyjęłam małe, jasno-niebieskie pudełeczko.
Vicki otworzyła je po chwili i wyciągnęła z niego srebrną bransoletkę z małą blaszką w kształcie chmurki. Wystawiła rękę i zapięłam jej ją. Podniosła rękę, bo zauważyła, że coś na niej pisze.

/Oczami Vicki/:
'Stuck in her daydream' przeczytałam bardzo mały napis i przytuliłam mocno Kate. To była wspaniała niespodzianka. Około czwartej wróciłyśmy do domu. Babcia czekała na nas w salonie. Wyszłyśmy na najbliższy przystanek i pojechałyśmy autobusem w jakieś miejsce. Szłyśmy z babcią powoli przez park, a potem ciche uliczki rozmawiając.
- Gdy byłaś mała twój dziadek wygrał na loterii mnóstwo pieniędzy.
- Naprawdę?
- Tak. Miał do tego szczęście. Postanowiliśmy kupić sobie nowy dom, z wielkim ogrodem.
Nawet nie zauważyłam, że znajdowałyśmy się przed bramą. Babcia wyjęła pilota z torebki i nacisnęła guzik, a wtedy brama się otworzyła.
- Zawsze zadziwiały mnie te dzisiejsze technologie. Za moich czasów takich rzeczy nie było.
Za bramą znajdowało się małe rondo, na którym rosły drzewa i kwiaty, a dookoła niego była równo ułożona kostka. Było tu tak ładnie. Jak w jakimś amerykańskim filmie.
- To jest ten dom? - spytała Kate, podnosząc głowę .
- Tak.
- Wow, to musiała być duża wygrana.
- Wejdźmy do środka.
Gdy zobaczyłyśmy wnętrze domu byłyśmy zaskoczone. Od razu przeszłyśmy do salonu. Był taki wielki i pusty. Strasznie spodobało mi się jedno wielkie okno na długość całej ściany z bardzo niskim parapetem. Podeszłam do niego i spojrzałam na ogród. Był piękny. Wybiegłam do niego. Zaraz przy domu znajdował się basen, a dalej podłoże przeradzało się w pagórki z drzewami. Pobiegłam w ich stronę. Wysokie drzewa rosły w wielkie koło. Spojrzałam w górę, wydawało mi się to takie cudowne i magiczne. Co prawda, widać, że nie koszono jakiś czas trawy. Wróciłam do babci i Kate, które siedziały na drewnianej huśtawce.
- Dlaczego tu nie mieszkasz? - spytałam, a babcia westchnęła.
- Mieliśmy się tu przeprowadzić z twoim dziadkiem, ale wtedy zachorował...potem nie widziałam żadnego sensu, by tu mieszkać. Sama w tak wielkim, pustym domu?
- No tak...
- Wiem, że jest ze mną coraz gorzej.
- Wcale nie, babciu.
- Nie oszukujmy się skarbie. Obie wiemy, że albo ktoś się mną zajmie albo będę musiała...
- My się zajmiemy.
- Może to czas, by wrócić tam? Do domu...
- Bardzo nowoczesny ten dom - przerwałam, zmieniając temat.
- Y, tak, to dzięki Martin'owi. Mieszka na przeciwko. Jest dekoratorem wnętrz, architektem czy kimś tam, nie pamiętam. Dokończył dom, mimo, że dziadek zmarł. On także zajął się ogrodzeniem i bramą, bo podobno kręciły się pod domem jakieś typy.
- Nie rozumiem babciu. Dlaczego nie sprzedasz tego domu? Za te pieniądze mogłabyś mieć dobrą opiekę.
- Wiedziałam, że kiedyś Ty albo twoje rodzeństwo przyjdziecie. Macie duszę swojego taty, a wszyscy wiemy jaki on jest. Zawsze był z niego buntownik... - powiedziała i zaśmiałyśmy się - Z Ciebie też.
- Nie jestem chyba aż taka zła? - spytałam z uśmiechem.
- Nie kochanie...to twój prezent urodzinowy. Chcę, żebyście tu zamieszkały. Oczywiście starczy mi pieniędzy, by kupić meble, ale nie wiem czy będę mogła płacić rachunki...
- Babciu! Nic nie będziesz płacić. Nie możemy tu mieszkać. Co z tym domem, w którym teraz mieszkasz?
- Sprzedamy.
- Ale tam jest wszystko. Całe wasze życie.
- To tylko wspomnienia, dziecko. Całe życie jest tu - dotknęła mojego czoła.
- Nie będziesz za tym tęsknić? - spytała Kate.
- Te wszystkie rzeczy przypominają mi tylko o tym jaki dziadek był nieznośny - zaśmiała się znowu - tam świat się zatrzymał, a życie nadal trwa.
Babcia poszła do łazienki, a my zostałyśmy i huśtałyśmy się. Patrzyłyśmy się pusto w przestrzeń, aż do chwili, gdy Kate przerwała ciszę.
- Twoja babcia jest niesamowita.
- Co masz na myśli? - odwróciłam się w jej stronę, by na nią spojrzeć.
- Mówi o tym z taką lekkością i rozbawieniem. Ja na jej miejscu bym się rozpłakała.
- Ja też...ja też...

*następnego dnia, walentynki*

- Hej Mary - odezwałam się cicho, wieszając kurtkę na wieszaku.
Było bardzo wcześnie. Promienie słońca wpadały przez okna i rozświetlały pomieszczenie. Wokół wisiały przezroczyste, czerwone i białe serca. Dziś były walentynki. Dzień, którego nie lubię. Może lubiłabym, gdybym była zakochana, ale nie jestem. Uważam, że to bez sensu. Walentynki to rzeczywiście dobry pomysł na wyznawanie sobie uczuć, oświadczanie itp., ale większość traktuje to w zły sposób. To wygląda tak, jakby ludzie przypominali sobie o ukochanych dopiero dziś i kupują sobie nie wiadomo jak drogie prezenty, by pokazać, że jednak o sobie myślą. Bez sensu.
     Tego dnia przyszłyśmy posiedzieć z Mary. Nie szłyśmy do studia. Wszyscy obchodzili święto zakochanych. Wpatrywałam się w ciastka, których większość była w kształcie serca. Normalnie miałabym ochotę to wszystko zjeść, ale ilość czerwonej galaretki wprawiała mnie w obrzydzenie. Ja i Kate podlewałyśmy kwiatki, gdy do drzwi zapukał jakiś mężczyzna. Uśmiechnął się zabawnie, przykładając czoło do szyby. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucze w zamku.
- Dzień dobry! Ładny dziś dzień, nieprawdaż? - krzyknął radośnie.
- Oczywiście - odparłam ze śmiechem. Facet był kurierem, w torbie miał kilka paczuszek. Usiadł przy stoliku, zabawnie poprawiając czerwoną czapkę.
- Potrzebuje pan czegoś? - spytała Kate.
- Ja do Kate i Vicki. Z dwoma przesyłkami. Na walentynki - powiedział, zabawnie poruszając brwiami.
Spojrzałam na jego torbę ciekawa, a on tylko zasunął ją z uśmiechem.
- Gdybym miał nosić wasze paczki w torbie, urwałbym sobie ramię. Mam to w samochodzie.
Mężczyzna wyszedł na zewnątrz. Otworzył bagażnik i wyjął z niego dwa wielkie pudła. Przytrzymałam mu drzwi i wniósł je pojedynczo do środka.
- Jest pan pewiem, że to dla nas? - spytała Kate.
- Tak. Adres się zgadza...wygląd też, chociaż mógłbym kłócić się co do twojego wzrostu - spojrzał na mnie - podpisiki proszę.
Zdziwiona wzięłam do ręki długopis i podpisałam tak, jak Kate wcześniej. Facet zabrał swoje rzeczy i wyszedł rzucając tylko:
- Miłego dnia!
Kate spojrzała na mnie podekscytowana i zaczęła otwierać pudło. Ja zrobiłam to samo. W obydwóch były takie same, wielkie miśki. Białe i puchate. Miały doczepione kartki z życzeniami. Od One Direction. Po prostu masakra. Czułyśmy się, jakbyśmy wygrały w totka!
- OMG, NASI IDOLE WYSŁALI NAM PREZENTY WALENTYNKOWE.
- TO LEPSZE NIŻ, OMG NAWET NIE WIEM CO!
Po chwili uspokoiłyśmy się, bo Mary nie przestawała się śmiać.
- To na pewno Ed ich o to poprosił. Albo Megan - powiedziałam.

     Nagle usłyszałam pierwsze dźwięki jednej z piosenek Michaela Buble. Dzwoniła do mnie ciocia. Bardzo go lubi, tak samo jak ja. Podbiegłam do kurtki i wyciągnęłam z kieszeni telefon.
- Cześć Wikusia.
- Ciociu, wiesz, że nie lubię, jak tak do mnie mówisz - powiedziałam i usłyszałam śmiech w słuchawce.
- Napisałaś, żebym zadzwoniła.
- Tak, chciałam porozmawiać.
- Przepraszam, że nie mogłam wcześniej, ale Nikoś wrzucił wczoraj mój telefon do wanny.
- Ups...
- Co się stało?
Spojrzałam na Kate i mary, które przyglądały mi się, więc założyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Wiatr rozwiał mi włosy, które opadły na twarz. Odgarnęłam je, westchając i usiadłam na pobliskiej ławce.
- Zanim Ci wszystko opowiem, chciałabym, żeby to zostało na razie między nami. Żebyś nie mówiła mamie.
- To musi być coś poważnego...co przeskrobałaś?
- Nic! - odparłam szybko, zwracając na siebie uwagę jednego z przechodniów - chodzi o babcię...
- Co się stało? Coś jest nie tak, prawda?
- Babcia potrzebuje opieki...

*kilka chwil później*
- Nie martw się. Ja i wujek się nią zajmiemy - usłyszałam znów łagodny ton głosu - przylecę po nią.
- Nie chcę, żebyś robiła to z przymusu. Poprosiłabym mamę.
- Robię to, bo ją kocham. Zarezerwuję bilety. Będę najwcześniej za tydzień.
- Dziękuję. Jesteś kochana, mama by... - zacięłam się, a po chwili zrezygnowałam.
- Ona i tak się dowie Wiki. Chyba nie myślisz, że wrócę z babcią i ona nie będzie o niczym wiedziała?
- Nie...Po prostu nie mów jej na razie.
- Okej. Do usłyszenia Wiki.
- Pa.

     Siedziałam chwilę na ławce i patrzyłam na swoje odbicie w szybie. Zastanawiałam się nad tym dlaczego nie mogę mieć normalnych relacji z moją mamą. Rozumiem, że może się martwić. To oczywiste. Ale ja chcę tylko być szczęśliwa. Obok mnie przeszła kobieta z młodą dziewczyną z zakupami w rękach. Rozmawiały o czymś i śmiały się. Ja nigdy nie chodziłam na zakupy z mamą. Tylko po żywność, ale po ciuchy nigdy.
     Mam wrażenie, że mama starała się być moją przyjaciółką. Ale z przyjaciółką możesz szczerze porozmawiać, prawda? Możesz powiedzieć jej, co Cię denerwuje, a ona mimo wszystko jest. Ale gdy mama usłyszy kilka słów prawdy, mówi: "Nie jestem twoją koleżanką". Ale w przyjaźni potrzebne jest też zaufanie. A ja nigdy go od niej nie dostałam...

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 4.

     *Dzień mijał za dniem. Dziewczyny zaczęły nagrywać swój pierwszy singiel, kiedy piosenka ich i Ed'a zdążyła opanować brytyjskie radia*

/Oczami Vicki/:
Wróciłyśmy z Kate do domu. Zrobiłyśmy babci kolację, a nam po kakałku i poszłyśmy na górę. Kate włączyła radio i usiadła na łóżku z laptopem. Ja usiadłam na oknie i wpatrywałam się w gęsto padający śnieg, którego było coraz więcej. W pewnym momencie w radiu zaczęła lecieć piosenka, którą napisałyśmy z Ed'em. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Kiedy piosenka się skończyła, sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do mamy.
- Hej mamo. Co u Ciebie ?
- Myślałam, że Cię to nie interesuje - odpowiedziała. Z mojej twarzy zniknął uśmiech. Z tego całego szczęścia zapomniałam, że ja i mama jesteśmy w zbyt dobrych relacjach.
- Co u taty ? - spytałam.
- Dobrze...Dać Ci go ?
- Tak - odparłam, bo nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć.
- Hej córeczko - usłyszałam głos taty.
- Cześć tato. Wszystko dobrze ?
- Tak. Ale bardzo za Tobą tęsknimy.
- Ja za wami też.
- Co u Ciebie ?
- Wspaniale tato. Właściwie to jeszcze lepiej. Przed chwilą w radiu leciała piosenka, którą nagrałyśmy z Ed'em.
- Naprawdę ? Muszę jej posłuchać ! Jaki ma tytuł ?
- "Last Night".
- W takim razie kończę. Pa kochanie. Trzymaj się.
- Będę tato. Pa - powiedziałam i rozłączyłam się.
Siedziałam nadal na parapcie i wpatrywałam się w biel za oknem, a Kate pisała piosenkę. Czasami zerkała na mnie i się śmiała, nie wiem dlaczego. Wziełam laptopa i weszłam na Twittera. Zrobiłam follow back i tweetnęłam coś parę razy. Kate zadzwonił telefon.
- Łap, dzwoni Megan - rzuciła mi komórkę, a ja odebrałam.
- Hej.
- Hej Kate...
- To ja, Vicki. Kate dostała weny twórczej - powiedziałam ze śmiechem.
- To nie przeszkadzaj jej. Chciałam wam tylko powiedzieć, że jutro macie dzień wolny, nie musicie przychodzić do studia.
- To fajnie.
- To zobaczymy się po jutrze. Cześć - rzuciła i zakończyła rozmowę.
- Jutro siedzimy w domu - spojrzałam na Kate.
- Idziemy do kawiarni ?
- A Mary nie zatrudniła kogoś na nasze miejsce ?
- Zawsze możemy ją odwiedzić.
     Byłyśmy bardzo śpiące, więc położyłyśmy się o północy. Kate słuchała jeszcze muzyki, chyba dosyć głośno, bo choć miała słuchawki, to i tak słyszałam słowa. Nagle usłyszałam dźwięk sms'a. Wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu 'mama'. Otworzyłam wiadomość po chwili. "Mimo wszystko jestem z Ciebie dumna. Dobranoc kochanie". Uśmiechnęłam się, wkładając telefon pod poduszkę. Przykryłam się kołdrą i spojrzałam w okno.
- Dobranoc mamo.

/Oczami Kate/:
     Rano, kiedy wstałyśmy Vicki była w bardzo dobrym humorze. Cały czas się uśmiechała. Zrobiła na śniadanie naleśniki, zrobiła herbatę i nuciła pod nosem. Wykręciła sobie lekko włosy, pomalowała paznokcie na miętowo. Wyszłyśmy z domu i spacerowałyśmy w stronę kawiarni.
- Widzę, że masz dobry dzień - powiedziałam z uśmiechem.
- Tak, nawet...Złożyłaś Harremu życzenia na Twitterze ? - spytała.
- No pewnie, wkońcu to mój mąż - odparłam i roześmiałyśmy się.
Po jakimś czasie dotarłyśmy do kawiarni. Weszłyśmy do środka i rozglądnęłyśmy. Rozebrałyśmy się.
- Hej dziewczyny - przywitała nas Mary.
- Hej Mary - uśmiechnęłyśmy się - Sama jesteś ?
- Tak, narazie sama.
- Ktoś podlewa te kwiatki ? - spytała Vicki, dotykając palcem suchej ziemi w doniczce.
- Mówiłam im, żeby o tym nie zapominali.
Vicki podlała kwiatki, a potem przebrałyśmy się w nasze białe koszule i czarne muszki oraz fartuszki ;).
- Wyglądamy jak Hazza - powiedziała Vicki. Wzięła telefon i Mary zrobiła nam zdjęcie, a potem dodałyśmy je na Twitter'a i oznaczyłyśmy Harr'ego.
     W kawiarni było praktycznie pusto. Tylko dwie osoby. Ja stałam oparta o ścianę i wpatrywałam się w ludzi za szybą. Vicki Stała oparta o ladę i mieszała herbatę, którą sobie zrobiła. Oprócz metalowej łyżeczki, obijanej o szklany kubek, nie było słychać nic. Nuciłam sobie cicho pod nosem.
- Ed ? - powiedziałam sama do siebie, widząc go. Pomachał mi i wszedł do środka.
- Cześć, szukam was i szukam. Nie znacie czegoś takiego jak telefon ?
- Ja...zostawiłam w domu - powiedziałam i spojrzałam na Vicki. Spokojnie wyciągnęła komórkę z kieszeni i uśmiechnęła się .
- Wyciszony - położyła ją na ladzie i znów zaczęła mieszać.
- Mam dla was propozycję... - Ed uśmiechnął się, a Vicki podniosła wzrok.
- Słucham.
- Zabierzecie się ze mną do Poter'a na imprezę.
- Gdzie ?
- Do Harr'ego.
- Oh God, my na urodziny Styles'a? ASDFGGHJASFDGC *.* - Vicki zaczęła fangirling i te sprawy.
- No pewnie ! - krzyknęłam sama po chwili - Ale w co ja się ubiorę ?
- Wy zawsze macie tylko takie problemy ?
- Rozumiem, że będzie co jeść - odezwała się moja przyjaciółka. Spojrzeliśmy na nią - No okej, okej, postaram się wszystkiego nie zjeść...
- Wpadne po was o 19:30. To narazie ! - założył kaptur i wyszedł.
- No to się szykuje impreza !

     Ed miał być po nas za chwilę. Wyprostowałam włosy i wymalowałam się. Ubrana byłam w czarne spodnie i białą bluzkę z napisem "Turn me on".  Spojrzałam na Vicki. Miała na sobie obcisłą, czarną sukienkę z krótkim rękawem.
- Jesteś pewna, że chcesz tak iść ?
- Wiedziałam, że źle wyglądam. Przebiorę się.
- Nie ! Jest cudownie. Poprostu każdy będzie chciał Cię poderwać - roześmiałam się tak jak ona i dostałam poduszką.
- Gotowa ?
- Jasne - odparłam i zeszłyśmy na dół. Zaczęłyśmy ubierać kurtki i buty - Vicki, wiem, że chcesz ubrać buty na koturnie, ale uważam...
- Boisz się, że będę wyższa ?
- Też.
- Dobra, pójdę w kozakach, najwyżej założę tam baleriny - powiedziała i wyszłyśmy po kilku minutach z domu.
Na przeciwko nas stał duży, czarny samochód. W środku siedziało trzech kolesi i Ed. Wsiadłyśmy do auta i spojrzałyśmy na nich.
- Siema chłopcy - Vicki przywitała się z nimi tak, jakby ich znała już jakiś czas, a ja się tylko uśmiechnęłam.
- To Katie, a to Vicki - przedstawił nas Ed.
- Hej Katie - wyciągnął do mnie rękę chłopak prowadzący samochód.
- Cześć. To co ? Jedziemy ?

     Muzykę było słychać już po chwili, gdy wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy na górę i drzwi otworzył nam jakiś chłopak. Przywitał nas ciepło (bardzo ciepło, dostałyśmy po buziaku w policzek) i zaciągnął do środka. Przed nami stał Harry.
- O mój pieprzony Boże, jak on seksownie wygląda - powiedziałam do Vicki po polsku, żeby nikt nie zrozumiał, a ona zaczęła się śmiać.
- Hej dziewczyny.
- Heeeeeeeej... - Vicki zaczęły mięknąć kolana, gdy zobaczyła Zayn'a, bo wyglądał cudownie. Szturchnęłam ją i się ocknęła - No tak, hej.
Weszłyśmy dalej, do największego pokoju. W oczy rzuciła nam się ogromna ilość alkoholu. Popatrzyłam na Vicki, która się uśmiechnęła, a kiedy poczuła na sobie mój wzrok odezwała się.
- Nie no, co Ty, nie będę piła.
     Impreza była świetna. Leciały tylko moje ulubione piosenki. Tańczyłyśmy prawie cały czas. Czasami przyłapywałyśmy się na tym,  że zamiast bawić zaczynałyśmy fangirling. Zawsze wtedy wybuchałyśmy śmiechem.
- Cieszę się, że powiedziałem Ed'owi, żeby was przyprowadził. Bez was nie byłoby tak fajnie - powiedział Harry, którego dopiero zauważyłam.
- Co ? - spytałam głośno, bo przez muzykę nic nie słyszałam.
- Mówiłem, że bez was nie było by tak fajnie ! - wykrzyczał mi do ucha. Uśmiechnęłam się szeroko, ale tak naprawdę to każde jego słowo powodowało, że umieram *.*
     Tańczyłam z Loczkiem dość długo, uśmiechał się do mnie, ale ja nie potrafiłam nic mówić. Jak miałam ? Jestem Directionerką, świadomość, że tańczę z Harry'm sprawiała, że czułam się jak w niebie. W pewnej chwili zrobiło się ciemniej. Na stoliczku na kółkach wjechał cudownie wyglądający tort. Gdy tylko zobaczyłam minę Vicki, wiedziałam, że zrobiła się mega głodna :D Stanęliśmy wkoło Harr'ego. Już przymierzyłał się do zdmuchiwania, kiedy przerwał mu Lou.
- Masz jakieś życzenie ? - spytał, a Harry podniósł wzrok i na mnie spojrzał. Uśmiechnął się.
- Mam. - odparł i zdmuchnął za jednym razem wszystkie świeczki. Kiedy zaczęliśmy już jeść, usiadł koło mnie.
- Powiesz ?
- Co ?
- O czym myślałeś jak zdmuchiwałeś świeczki.
- Nie powiem, wtedy się nie spełni.
- Okej - powiedziałam i wstałam, a on złapał mnie ramię.
- Obraziłaś się ? - spytał, a ja zaczęłam się śmiać z miny, którą zrobił.
- Nie, idę do Vicki, bo szaleje - powiedziałam. Uśmiechnął się i puścił moją rękę, a ja poszłam do przyjaciółki. Siedziała z jakimiś kolesiami i śmiała się.
- Miałaś nie pić - zabrałam jej szklankę.
- Ale to nie jest alkohol, koleżanko ! - powiedział do mnie jeden z nich. Powąchałam i uśmiechnęłam się.
- No dobra, masz szczęście - zaśmiałam się.
- Ej, ludzie mamy problem ! Potrzebna nam stritizerka ! - zaczął krzyczeć jakiś brunet, kiedy Harry wyszedł do kuchni.
- Przecież zamawialiśmy !
- Złamała nogę na schodach pół godziny temu !
- To dzwoń po inną ! - zaczęli się przekrzykiwać.
- Po co ? No panienki ! Która się rozbiera ? - spytał jakiś blondyn, a ja i Vicki zaczęłyśmy się śmiać.
- Julie !
- Alex !
- Vicki !
- Co ?! - krzyknęła do mnie przyjaciółka, a ja zaczęłam się śmiać bardzo głośno.
- O co chodzi ? - spytał mnie Harry.
- Vicki będzie robiła za striptizerkę - roześmiałam się. Przejechał ją wzrokiem z szerokim uśmiechem.
- Katie, on się na mnie patrzy jak jakiś gwałciciel - powiedziała Vicki, a ja zrobiłam się już czerwona od śmiechu.
- A co ? Nie chciałabyś ?
- Ty zboczeńcu ! - roześmiała się - Pewnie żebym chciała - odparła, a ja dźgnęłam ją w bok - Ale on jest twój xD
    Co prawda Vicki nie zgodziła się rozebrać, ale impreza rozkręcała się i rozkręcała. Każdy był już wstawiony, ktoś się do nas zaczął przystawiać, ktoś zwymiotował.
- Vicki, idziemy - powiedziałam ciągnąc ją w stronę drzwi. Nagle ktoś złapał mnie za tyłek.
- Kurwa ! - odwróciłam się szybko gotowa do ataku xD
- Katie, spokojnie.
- Idziecie ? - spytał Ed.
- Tak. Wszyscy albo odlatują albo rzygają.
- Dobry wieczór, chciałabym zamówić taksówkę... - Vicki zaczęła się ubierać, równocześnie dzwoniąc.
- Dziewczynki, zostańcie ! - zaczęli wołać, a my tylko się uśmiechałyśmy.
- Cześć ! - pomachałyśmy im i wyszłyśmy na świeże powietrze. Spojrzałam na przyjaciółkę, która wzięła głęboki wdech.
- O matko ! - krzyknęła Vicki - Czujesz to Katie ? Czujesz to ?
- Ale co ?
- No właśnie nic ! 78 % azotu, 21 % tlenu i nic więcej !
Wsiadałyśmy do taksówki, która przyjechała natychmiast. Nagle usłyszałyśmy krzyki. Spojrzałyśmy w górę i zobaczyłyśmy chłopaków.
- Kochanie ! Wracaj ! Dziewczyny ! - zaczął krzyczeć Harry.
- Katieeee ! Vickyyy !
- Błagam, kochanie zostań !
- Pa chłopcy ! - pomachałam im ze śmiechem i wróciłyśmy do domu.

     Weszłyśmy cicho do domu. W salonie było zapalone światło. Vicki weszła w ciuchach i spojrzała na babcię, obok której siedziała sąsiadka.
- Babciu... - podbiegła do niej zmartwiona.
- Co się stało ? - spytałam.
- Nic, wszystko jest już dobrze - odparła babcia.
- Napewno ? - usiadłam obok babci, a Vicki poszła z sąsiadką do kuchni. Babcia po chwili zasnęła, a ja zatrzymałam się opierając o framugę.
- Vicki, zdrowie twojej babci nie jest takie jak dawniej - powiedziała lekarka.
- Wiem.
- Ona potrzebuje opieki.
- Przecież jestem.
- Myślę, że nie dasz rady. Wasza praca...większość czasu spędzasz poza domem. Przykro mi, ale nie jesteś w stanie zapewnić jej dobrej opieki.
- Przynajmniej jest pani szczera. Czyli co mam zrobić ?
- Uważam, że najlepiej będzie jak twoja babcia zamieszka z kimś z rodziny.
- Ale ona nikogo tutaj nie ma. Tylko w Polsce... - powiedziała Vicki, odracając się w moją stronę, więc schowałam się za ścianą.
- W takim razie musi wyjechać. Chyba, że w domie opieki się nią zajmą...
- Nie - przerwała jej.
- Przemyśl sobie to. Ja nie mogę ciągle biegać tu i z powrotem. Już będę się zbierała. Dobranoc - powiedziała kobieta i wyszła.
- Dobranoc.

     Siedziałam z Vicki w pokoju. Jedyne światło, jakie się paliło to latarnia, stojąca po drugiej stronie ulicy. Patrzyłam w okno trzymając w dłoniach kubek czekolady i rozmyślałam nad swoim życiem. Vicki leżała na łóżku brzuchem do góry i pisała coś. Nagle rzuciła zeszytem w drzwi i siadła na ziemi z łzami w oczach.
- Hej...co jest ? - zeszłam z parapetu.
- Babcia...Boże.
- Aż tak źle ?
- Jest gorzej niż było. Dużo gorzej.
- Jakoś przez to razem przejdziemy... - powiedziałam i przytuliłam ją. Potem zaśpiewałyśmy po cichu kilka piosenek. Wkońcu Vicki zasnęła, a ja zabrałam się za pisanie piosenek. Smutnych oczywiście, bo jak narazie nie widziałam niczego pozytywnego...

niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 3.

/Oczami Vicki/:
     Wróciliśmy do studia. Byłam potwornie zadowolona. Oczywiście cieszyłam się, że mamy takiego dobrego perkusistę, który jest podobny do Josha (perkusisty One Direction), ale jeszcze bardziej cieszyłam się z gitarzysty. Siedziałyśmy w studiu, a wieczorem poszłyśmy do domu. Pośpiewałyśmy sobie, a potem pograłyśmy na gitarze. To znaczy, ja pograłam. Kate raczej pobrzdąkała. Ale każdy jest dobry w tym, czym jest. Ja za to nie umiem grać na pianinie i nigdy się nie nauczę grać tak pięknie jak ona.

     Dzisiaj miałyśmy wolne, więc nie szłyśmy do kawiarni. Zeszłyśmy do piwnicy i Kate zagrała mi People Help The People. Uwielbia tą piosenkę. Tak samo jak ja. W pewnym momencie zadzwoniła Megan. Podekscytowana kazała nam przyjść. Chodź naprawdę nam się nie chciało, to musiałyśmy, ponieważ powiedziała, że musimy ich zobaczyć. Ich ? Znalazła jeszcze więcej przystojniaków ? Szybko zjawiłyśmy się w studiu i to co zobaczyłyśmy było mega pozytywne. Cudowne.
- A więc...Jest dokładnie 11:11, a więc...
- 11:11 ? Kate, życzenie ! - przerwałam jej i obie zamknęłyśmy oczy krzyżując palce - Nie przeszkadzaj sobie, mów, mów, my Cię słuchamy.
- A więc, jest 11:11 i mogę wam oświadczyć iż macie swój własny band ! - powiedziała, a my się zaczęłyśmy szczerzyć, bo trzeba przyznać, że niezłe z nich ciacha.

 
     Wszystko się zaczęło. Właściwie to nie zamierzam nawet opisywać tego co było przez pierwsze dni naszego zespołu. To było istne szaleństwo ! Megan wysyłała nas na pizze, żebyśmy się mogli poznać. Każdego dnia, działo się coś fajnego, ale jeden dzień zapadł mi szczególnie w pamięć.
     Pojechaliśmy do jakiegoś studia, żeby nagrać jedną piosenkę. O właśnie. Razem z jakimiś ludźmi i naszym zespołem stworzyliśmy super piosenkę. Nauczyłyśmy się tekstu i pozytywnie nastawione, weszłyśmy do środka. Siedzieliśmy tak jakiś czas. W jakimś momencie Megan zniknęła na dłuższą chwilę. Siedziałyśmy na sofie skulone i piłyśmy jakiś sok. Nagle do studia weszła Megan. Nie sama. Z Ed'em Sheeran'em.
- OMG - powiedziała Kate, z rozdziawionymi ustami.
- Czy te chipsy powodują halucynacje ? - spytałam cicho, odkładając paczkę, ale wszyscy to usłyszeli i się zaśmiali.
- Mówiłam, że go znam - powiedziała Megan.
- Cześć. Jestem Ed - wyciągnął rękę z uśmiechem.
- Ja y jestem Ka...Kate - przyjaciółka uścisnęła jego dłoń i pchnęła mnie, bym zrobiła to co ona.
- OMFG! OMFG! Dotknęłam Eda! Nigdy nie umyję tej ręki! - krzyknęłam z radością i reszta znów się zaśmiała.
- Słyszałem wasz cover, jest świetny ! - powiedział z entuzjazmem, a my z Kate spojrzałyśmy na siebie.
- Boże, Ed twierdzi, że nasz cover jest świetny - powiedziała do mnie Katie.
- No to może zaśpiewacie coś Ed'owi ? - spytała Meg.
- No dalej - odezwał się Mike, a my spojrzałyśmy na niego niepewnie.
     Czułyśmy się niepewnie, ale zaśpiewałyśmy. Wybrałyśmy "Over Again". Siedzieliśmy w studiu do wieczora i rozmawialiśmy o muzyce. Opowiadał nam wiele ciekawych i śmiesznych rzeczy. Do domu wróciłyśmy o północy.

/Oczami Kate/:
     Dni mijały szybko, ale były to wspaniałe chwile. Ponad połowę czasu spędzałyśmy z Ed'em. Śpiewaliśmy piosenki, poszłyśmy na jego koncert i zbudowałyśmy z nim ogromny zamek z klocków lego. Zakolegowałyśmy się z nim i to było mega fajne. Ale jeszcze fajniejsze było śpiewanie z nim. Siedział z nami w studiu i grał razem z Vicki na gitarze. Napisaliśmy nawet razem piosenkę. Jest cudowna. Ed obiecał, że ją nagramy.

     Pewnego dnia, kiedy byliśmy sami w trójkę w studiu, śpiewaliśmy to co nam przyjdzie do głowy. Ja zagrałam coś na keyboardzie, to oni próbowali mnie nauczyć grać na gitarze. Oczywiście im nie wyszło i śmiali się tylko ze mnie, a ja razem z nimi. Przez chwilę się nudziliśmy, kiedy Vicki zaczęła nucić dobrze znaną nam piosenkę.
- Lubisz ją ? - spytał Ed, a ta wyrwała się z zamyślenia.
- Ale co.
- Little Things.
- Ja ją kocham, to jest przecież takie cudowne.
- Wkońcu Ty to napisałeś - rzuciłam, a on się uśmiechnął.
- Może nagramy nasz cover ? Co wy na to ?
- Z Tobą ?...O Mój Boże, to by było...- rozmarzyła się Vicki.
- Ja czy Ty ? - spytał Ed przyjaciółkę, biorąc do ręki gitarę i sam sobie odpowiedział - Ty.
     Vicki siadła na stołku pod oknem, Ed stanął w środku, a ja obok niego. Ja i on założyliśmy słuchawki na uszy. Wziął do ręki kartkę, a ja się uśmiechnęłam.
- Znam tekst - rzuciłam - Jestem wkońcu Directionerką.
- No dobrze, ale tylko zaznaczę - wziął mazak do ręki i zaczął pisać - Ja wezmę część Zayn'a, a Ty Liam'a. Solówkę Louisa weźmie Vicki, a Harr'ego...
- Kate - dokończyła za niego moja przyjaciółka.
- A Niall'a Vicki - rzuciłam z uśmiechem patrząc na nią.
- No dobra, to zaczynamy ! - klasnął w ręce Ed.
- Ale...kto naciśnie ten guzik ? - spytała po chwili Vicki, wskazując palcem na czerwony przycisk.
- Ja - odparł Ed. Wrócił po sekundzie i Vicki zaczęła grać.

/Oczami Harry'ego/:
     Zaczęliśmy się przepychać na korytarzu. Zayn z tego wszystkiego się przewrócił i padł na podlogę z hukiem, a my wybuchliśmy śmiechem. Wszyscy oprócz Liam'a.
- Cicho ! Jeszcze nas usłyszą - skarcił nas Daddy.
- Czy to nie Little Things ? - spytał Lou i wszyscy ucichli.
- Chodźcie - rzucił Liam i ruszyliśmy za nim - Bądźcie cicho !
     Weszliśmy po schodach na górę i powoli otworzyliśmy drzwi. Stanęliśmy z boku tak, żeby nas niezauważono. Spojrzałem na Eda, który się uśmiechnął i wtedy zauważyłem dziewczynę, która stała obok niego. Była piękna. Taka...naturalna. Po chwili zaczęła śpiewać moją solówkę. Miała cudowny głos. Razem z Ed'em zaśpiewała refren.
- Niall - szepnąłem, a on nie zareagował - Niall - trąciłem go. Wkońcu zrozumiałem czego mnie nie słyszy. Jego wzrok skierowany był na dziewczynę siedzącą pod oknem, która grała na gitarze.
Dziewczyna założyła na uszy słuchawki i zaczęła śpiewać. Tak samo jak tamta śpiewała pięknie. Były do siebie podobne z wyglądu, ale ta była trochę inna. Zamknęła oczy i przekręciła się w stronę okna, tak jakby próbowała myśleć tylko o piosence... Potem znów usłyszałem tą pierwszą. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wysłuchałem piosenki do końca.
     Kiedy skończyli śpiewać, Ed z uśmiechem wyłączył przycisk i spojrzał na nas. Czekał chyba na coś. Staliśmy tak i patrzyliśmy się na te dziewczyny, a one nawet nas nie zauważyły. Nagle Lou odchrząknął głośno specjalnie. Ta z gitarą, siedziała nadal odwrócona ze słuchawkami na uszach, a ta druga podniosła głowę. Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyła się na mnie bez ruchu, nawet nie oddychając. Uśmiechnąłem się do niej.
- Oh God - spadła z krzesła. Wtedy usłyszała ją przyjaciółka. Odłożyła gitarę i zsunęła słuchawki.
- Coś się stało ? - spytała podnosząc ją.
- Mam halycunacje - odparła dziewczyna, trzymając za rękę tą drugą.
- A co jadłaś ? Matko, już wiem, to napewno te chipsy - nachyliła się i przekręciła glowę. Zayn pomachał jej ze śmiechem, widząc jak zareagowała - Boże, Ty też widzisz One Direction ?
- Tak - odpowiedziała.
Dziewczyna pomachała nam podejrzliwie, a Zayn jej odmachał. Uśmiechnęła się i podskoczyła z radości. Rzuciła się w stronę Eda i założyła mu na szyję słuchawki, całując w policzek. Zaczęła biec w naszą stronę i wskoczyła na Zayn'a, przewracając go. Zaczęliśmy się śmiać. Puściła go wkońcu i zaczęła ściskać Liam'a. Potem stanęła przed Niall'em. Zakryła usta ręką i przytuliła go mocno. Patrzyliśmy na nich w ciszy. Przytulali się tak ponad minutę, kiedy Ed odkaszlnął. Oderwała się od niego i przytuliła Louisa, a potem mnie. Uśmiechnęła się do mnie.
- Boże, Katie przytuliłam One Direction - zaczęła krzyczeć biegnąc do przyjaciółki. Katie...Katie...Ma śliczne imię. Cała jest śliczna.
- Co ? - spytała mnie, przytulając się. Nie wiedziałem o co chodzi.
- Stary, powiedziałeś, że jest śliczna - szepnął Lou, puszczając oczko.
Dziewczyny zrobiły sobie z nami zdjęcia, podpisaliśmy im płyty, a potem próbowaliśmy z nimi rozmawiać. Bo Vicki była bardzo zdenerwowana.
- Vicki...Vicki spokojnie - Kate położyła rękę na jej ramieniu, gdy zaczęła coraz szybciej jeść żelki. Ręce jej się trzęsły.
- Pójdę się przewietrzyć...- ruszyła w stronę drzwi i weszła do środka.
- Vicki, tam jest łazienka - powiedział cicho Ed.
- Y tak, wiem - odparła i wyszła.
- Ona normalnie się tak nie zachowuje - powiedziała Katie, a następnie walnęła się w czoło - Kate, idiotko, nie tłumacz jej - szepnęła do siebie. Zauważyła, że na nią patrzę i oblała się rumieńcem. Uśmiechnąłem się do niej i wstałem.
- Gdzie idziesz ? - spytał Liam.
- Na powietrze. Zobaczę jaka jest pogoda - rzuciłem i zeszedłem na dół.
Vicki siedziała na krawężniku i wydmuchiwała powietrze, które pod wpływem zimna wyglądało jak para z lokomotywy. Usiadłem obok i popatrzyłem na niebo, z którego sypały się płatki śniegu. Z Londynem musi dziać się coś dziwnego, bo od kilku dni - co prawda mały - ale pada śnieg.
- Wszystko dobrze ?
- Nie mogłoby być lepiej. Pięć minut temu spełniło się moje największe marzenie, jak mam się czuć ?! - wykrzyczała z podekscytowaniem - A teraz rozmawiam z samym Harry'm Styles'em.
- A ja rozmawiam z Vicki...Właśnie, jak masz na nazwisko ?
- Young. Vicki Young - podała mi rękę, a ja uścisnąłem ją.
- Styles. Harry Styles.
- Boże, dotykam Hazzy...- szepnęła, a ja się roześmiałem.
- A twoja przyjaciółka...Katie, znaczy się Kate.
- Smith - uśmiechnęła się.

/Oczami Kate/:
      To był najpiękniejszy dzień naszego życia. Czułam się jak w niebie. Wszystko wydawało się cudowne. Wieczorem wyszliśmy ze studia i pożegnaliśmy się.
- Dzięki Ed, nawet nie wiesz ile to dla nas znaczy - powiedziałam, przytulając go. Zaczęłam iść w stronę domu, kiedy Vicki zniknęła.Wskoczyła Ed'owi na plecy i zaczęła krzyczeć, że to najwspanialszy dzień jej nędznego życia.
- Jeszcze nie raz mi podziękujesz.
- Vicki ! Czas już na nas - zawołałam i zaśmiałam się sama do siebie, gdy zobaczyłam jak biegnie.
Stałam jeszcze przez chwile i patrzyłam jak chłopcy wsiadają do auta. Harry zatrzymał się, trzymając drzwi od samochodu. Popatrzył się w moją stronę i pomachał mi z uśmiechem, a ja odmachałam.
- Kate ! Kate idziesz ? - usłyszałam głos przyjaciółki, która wyrwała mnie z zamyślenia. Samochód dawno odjechał, a Ed zniknął.
- Idę - powiedziałam ze śmiechem i dołączyłam do niej.
     Kiedy byłyśmy już w domu, opowiedziałyśmy wszystko babci. Była uśmiechnięta, ale też bardzo słaba. Nie pokoiłyśmy się, dlatego Vicki poszła po sąsiadkę, która była lekarką, a ja zostałam z babcią. Sąsiadka przyszła natychmiast. Zbadała babcię i wypisała receptę. Mówiła, że wszystko jest w porządku, żeby się nie denerwować. Vicki odprowadziła panią do drzwi. Babcia spojrzała na mnie.
- Proszę, powiedz Vicki, żeby się nie martwiła. Ona to tak wszystko przeżywa...- powiedziała szeptem z uśmiechem.

Siedziałam z Vicki w pokoju. Weszłyśmy na Twitter'a i dodałyśmy nasze zdjęcia z chłopakami. Mnóstwo dziewczyn zaczęło do nas pisać i przybyło nam followersów. Odpisywałam na tweety, siedząc obok Vicki.
- Wiesz, uważam, że nie powinnaś się tak przejmować babcią.
- Wiem, ale...
- Ona nie ma 90 lat, jest jeszcze młoda i ma siły.
- Mam nadzieję, że to prawda - odparła, czytając tweety. Nagle zniknął uśmiech z jej twarzy - Patrz ! To ta suka, co Cię hejtowała !
- Cicho, bo bacia usłyszy.
- Wiesz co napisała ? Ekhem cytuję: "Wow, ślicznie wyszłyście na tym zdjęciu, mogę prosić o follow back ?" Ty kurwo, prędzej spotkam Justina Biebera, niż Cię follownę !
- Błagam, nie pisz jej nic strasznego - powiedziałam, kiedy zaczęła nerwowo stukać w klawiaturę.
- Ja nie jestem hejterem, wiem, że to złe, ale ja tylko napiszę jej pięć słów - odparła i wysłała. Ciekawa zaczęłam czytać.
- "Smaż się w piekle tempa dzido" ?! Hahahahahaha - zaczęłam śmiać się tak głośno, że myślałam, że obudzę babcię - No nie mogę. Ale jesteś głupia ! - powiedziałam ze łzami w oczach od śmiechu.
- Wiesz co jest najlepsze ? Mój tweet dostał 69 RT hahaha - Vicki rozpłakała się ze śmiechu.
     Późno położyłyśmy się spać. Nie mogłyśmy zasnąć. Vicki była pod kołdrą i patrzyła w okno, a ja siedziałam oparta o ścianę. Podeszłam do okna i odsunęłam firankę.
- Wiesz, że w Anglii śnieg jest rzadkością ? Prawie nigdy nie pada.
- A tego roku pada, bo my przyjechałyśmy - odparła Vicki z uśmiechem - Kate ?
- Tak ?
- Pamiętasz jak mowiłaś mi, że marzenia się nie spełniają ? - spytała. Uśmiechnęłam się do szyby i po chwili spojrzałam na nią. Ewidnetnie się ze mnie śmiała, bo jak zwykle miała rację.
- Idź już spać, dobra ? - zasłoniłam okno i położyłam się do łóżka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam do ręki telefon i zobaczyłam Harrego na tapecie.
- A może jednak się spełniają... - szepnęłam jak najciszej i odłożyłam komórkę. Ułożyłam się na boku i zamknęłam oczy.
- Dobranoc Katie - usłyszałam głos Vicki, który zdawał się być głosem małej, najszczęśliwszej dziewczynki na świecie.
- Dobranoc Vicki.